Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorliczanka Wiesława Brudniak szósty raz zdobyła Koronę Gór Polski. Mówi: to prestiż i wyróżnienie dla mnie, dla mojego miasta

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 16 lat
Wiesława Brudniak, gorliczanka, dla kilku pokoleń – wychowawca, nauczyciel, dyrektorka szkoły. Teraz, już na emeryturze, ale spełnia się ekstremalnie. I nie ma w tym cienia przesady, bo jak inaczej określić sześciokrotne zdobycie Korony Gór Polski?

Panią Wiesława jest na pewno kobietą wyjątkową. Bo nie dosyć, że fizjonomii mogłaby jej pozazdrościć nie jedna trzydziestolatka, to ilość jej wewnętrznej energii wystarczyłaby dla kilku młodszych osób. Do tego jeszcze modne oprawki okularów, piękne zadbane długie włosy, dystans do siebie i ogromna chęć, by działać. Wnukom funduje wrażenia – bierze w góry, by pokazać, że tam jest naprawdę fajnie. Wie, co robi. W minioną sobotę, w Tarnowskich Górach stawiła się przed komisją złożoną z członków Loży Korony Gór Polski, by zweryfikować swoje szóste już wejście na wszystkich 28 koronnych szczytów.

Od ponad dwóch dekad na górskich szlakach

Po górach zaczęła w miarę systematycznie chodzić nieco ponad dwadzieścia lat temu. Wyjścia były sposobem na oderwanie się od codzienności, biegu, problemów.
- Taka forma terapii – wspomina.
Istnienie Klubu Zdobywców Korony Gór Polski, odkryła w 2018 roku. I natychmiast się do niego zapisała. Później przyszła refleksja: skoro się powiedziało „a”, to trzeba się zdecydować na „b”, tylko czy dam radę?

- Najbardziej martwiła mnie odległość pomiędzy rodzinnym miastem a szesnastoma koronnymi szczytami w Sudetach – przyznaje.

Spotkała się z innymi klubowiczami. I wszystkie obawy zniknęły. Tak wspomina tamten czas: to byli ludzie, którzy zafascynowali mnie swoją pasją, wiedzą, swoimi przeżyciami. Ludzie pozytywnie zakręceni, a ja pomyślałam, że chcę być jedną z nich. Pytana, czy takie wchodzenie na te same szczyty, nie jest już trochę monotonne, kategorycznie zaprzecza.
- Przecież za każdym razem wchodzi się z inną grupą, jest inna pora roku, dnia, inna pogoda, szlak – podkreśla.

Respekt przed Rysami - ma zawsze

Bywa też ekstremalnie. Wszak jednym ze szczytów na liście „28” są Rysy. Te 2499 m n.p.m. zawsze robi na niej wrażenie, wzbudza respekt, czasem strach i niepewność.

- Trasy, zarówno od polskiej jak i słowackiej strony to wyzwanie. Obie są długie, wymagają dobrej kondycji fizycznej i psychicznej – argumentuje.

Na ostatnie wejście, 26 czerwca tego roku, wybrała tę słowacką. Gdy w Gorlicach żar lał się z nieba, w górach panowały iście zimowe warunki.
- Duże, śliskie płaty śniegu zalegały szczególnie poniżej i powyżej Chaty pod Rysami, najwyżej położonego tatrzańskiego schroniska – opowiada. - Na szczyt weszłam o godz. 16. Widoki wynagrodziły mi cały wysiłek. Dla tych chwil warto żyć – dodaje z uśmiechem.

Czy powiedziała ostatnie słowo?

Wiemy, że pani Wiesława przywiozła z Tarnowskich Gór siódmą książeczkę, w której zdobywcy gromadzą wpisy, pieczątki szczytowe i zdjęcia ze szczytów Czy oznacza to, że zamierza wyruszyć w trasę ponownie?
- Nie mówię, że tak. Nie mówię, że nie – mówi tajemniczo. - Bardzo bym chciała, ale uznajmy, że czas wszystko pokaże – dodaje.

Tak dla zobrazowania: pośród kobiet, które są członkiniami Klubu KGP, jest piątka, która ma na koncie siedmiokrotne zdobycie wszystkich 28 szczytów. Nie ma takiej, która zaliczyłaby Koronę osiem razy. Kto wie, może do czasu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska