Potok płynący górskim zboczem od strony Przydonicy tak wezbrał, że nie był w stanie przepłynąć w przepustach pod drogą nieopodal budynku Urzędu Gminy. Woda oraz niesione przez nią kamienie i ziemia zatopiły drogę wojewódzką Tarnów - Nowy Sącz.
W Gródku nad Dunajcem najpierw ratowano budynki. Później nie czekano, aż drogowcy zmobilizują swoje siły i zabiorą się do przywrócenia przejezdności szosy. Do działania natychmiast przystąpili druhowie z ochotniczych straży pożarnych z Przydonicy, Gródka nad Dunajcem, Rożnowa, Jelnej. Wspierały ich jednostki Państwowej Straży Pożarnej z Nowego Sącza i więźniowie z Zakładu Karnego w Nowym Sączu. Nieco później dwie koparki przysłał Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie.
Wójt Tobiasz nie kryje, że to był prawdziwy wyścig z czasem - chodziło o to, aby turyści przybywający na weekend nie odczuli skutków potopu. W gminie wszyscy pamiętają sytuację sprzed kilku lat, kiedy informacje w mediach ogólnopolskich o powodzi i osuwiskach wypłoszyły gości. Nikt nie przyjeżdżał, a gmina poniosła milionowe straty.
W Gródku nad Dunajcem, który chce żyć z turystyki, ludzie cieszą się, że wygrali batalię z żywiołem i uratowali swoje główne źródło dochodów.
Nagroda dla policjanta, który uratował życie kierowcy w Niemczech Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!