Autor: Jerzy Zaborski, Gazeta Krakowska, Dziennik Polski
Goście, wicelider IV ligi, szybko ustawili mecz pod siebie. Po zagraniu Dawida Dudka, Jakub Pająk wygrał pojedynek z Jakubem Księżarczykiem.
Później Bartłomiej Szyjka niepotrzebnie faulował przed polem karnym. Precyzyjnym uderzeniem wykazał się Przemysław Fraś, posyłając piłkę nad murem.
W 28 min ponownie w głównej roli wystąpił Fraś. Na lewej stronie pola karnego poradził sobie z
obrońcą, położył bramkarza, ale na linii bramkowej niczym spod ziemi wyrósł Przemysław Nowicki, wybijając piłkę do boku. Trzeba przyznać, że obrońca interweniował niczym rasowy golkiper. Jego ofiara nie poszła na marne, bo oczywiście sędzia usunął go z boiska. Wykonujący karnego Fraś uderzył nad poprzeczką. Gdyby wtedy trzebinianie zdobyli trzeciego gola, miejscowi mogliby się już nie pozbierać.
Najlepsza okazję do strzelenia kontaktowego gola dla miejscowych miał Zejma. Jednak jego uderzenie z 16 m było zbyt lekkie, by zaskoczyć Tomasza Wróbla. W tej sytuacji nie sposób wspomnieć o dobrym podaniu z prawej strony przez Ścierskiego.
Po zmianie stron, kiedy Jakub Pająk wykończył akcję Pawła Sawczuka, z bliska posyłając piłkę do siatki, wydawało się, że goście całkowicie opanowali sytuację.
Jednak z każdą minutą w postawie trzebinian rósł egoizm. - Co wy wyprawiacie. Każdy chce strzelić bramkę – gardłował z ławki Robert Moskal, trener Trzebini.
Przeczucie go nie myliło. Gola Dawida Adamczyka, który wygrał pojedynek z Tomaszem Wróblem, dodał wiary miejscowym, że jeszcze nie wszystko stracone. Wtedy z ust piłkarzy obu drużyn zniknęły kurtuazyjne uśmieszki i towarzyska wymiana zdań, bo takie obrazki można było oglądać przed przerwą, po dwóch strzelonych przez gości golach. W końcówce nikt nie miał ochoty na żarty. Miejscowi zacisnęli zęby, szukając kolejnych goli. Niewiele brakowało, aby je znaleźli. Kamil Adamczyk uderzył nad poprzeczką, po dograniu od brata Dawida. Potem podobnie zachował się Damian Lickiewicz, ale on uderzał z wolnego.
Z jeszcze jedną akcją zerwał się Paweł Piskorz, ale - skoro przegrał z Księżarczykiem – goście wciąż musieli drżeć o wynik. Jeszcze w 90 min Paweł Wiśniowski minimalnie chybił.
Oba zespoły kończyły spotkanie zdekompletowane, jednak Michał Kowalik, snajper trzebinian, nie został usunięty z boiska. W starciu w jednym z rywali, który „poczęstował” go łokciem w plecy, trzebiński napastnik długo poza bramką zwijał się z bólu. Wreszcie obolały udał się do szatni, a goście wcześniej wykorzystali limit zmian. Jego uraz niepokoi trenera Trzebini w perspektywie kolejnego wyjazdowego meczu w IV lidze, przeciwko Michałowiance.
Nadwiślanin Gromiec – MKS Trzebinia Siersza 1:3 (0:2)
0:1 J. Pająk 6, 0:2 Fraś 24, 0:3 J. Pająk 53, 1:3 D. Adamczyk 80.
Sędziował: Rafał Ziach (Chrzanów). Żółte kartki: Wiśniowski. Czerwona kartka: Nowicki (28, zagranie ręką na linii bramkowej). Widzów: 150.
Nadwiślanin: Księżarczyk – Augustyn, Zmarzły (46 Nędza), Szyjka (46 Zajas), Wiśniowski – Nowicki, Rapacz, Lickiewicz, Ścierski (67 Głogowski) -D. Adamczyk, Zejma (46 K. Adamczyk).
MKS: Wróbel – Sieczko, Górka, Kalinowski, Sawczuk – Domurat (60 Majcherczyk), Dudek (60 Kurek), Małodobry, Fraś – J. Pająk (60 Kowalik), Kaiser (60 Piskorz).