Chłopiec przebiegał przez jezdnię w okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza. Tam wpadł pod zaprzęg. Na skutek wypadku chłopczyk odniósł ciężkie obrażenia i został przewieziony karetką do zakopiańskiego szpitala.
Jak dodaje Pietruch, według relacji fiakra zaraz po wypadku zatrzymał on swój zaprzęg i pobiegł do chłopca. Po chwili jednak rodzice dziecka zapewnili, że dziecku nic się nie stało, więc odjechał w stronę Włosienicy (górny przystanek powozów konnych).
- Według rodziców dziecka przebieg zdarzeń był jednak zupełnie inny - mówi Pietruch. - Ustalamy obecnie, kto mówi prawdę. Z całą stanowczością mogę jednak powiedzieć, że wozak, którego zaprzęg miał wypadek, był trzeźwy. Nasz patrol zbadał go niedługo po zdarzeniu. Teraz pochodzący z Brzegów (gm. Bukowina Tatrzańska) góral odpowie za spowodowanie wypadku. Stanie się tak, bo na szlaku do Morskiego Okaz piesi mają bezwzględne pierwszeństwo nad innymi pojazdami.
Jak się okazuje, w zakopiańskim szpitalu okazało się, że młody turysta podczas kontaktu z zaprzęgiem konnym nie ucierpiał tak mocno jak na początku podawała policja.
- Mały pacjent ma powierzchowny uraz brzucha oraz zwichnięty staw skokowy - mówi Ali Darwich Isa, ordynator zakopiańskiego pogotowia. - Zostawiliśmy go u nas na noc na obserwację. Jego życiu na pewno nie zagraża jednak niebezpieczeństwo.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!