Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grybów. Były górnik zginął pod skarpą

Wojciech Chmura
To właśnie w tym miejscu doszło do śmiertelnego wypadku. Zwały ziemi zasypały 57-latka
To właśnie w tym miejscu doszło do śmiertelnego wypadku. Zwały ziemi zasypały 57-latka Stanisław Śmierciak
57-letni mieszkaniec Białej Wyżnej pod Grybowem zginął w poniedziałek po południu przygnieciony zwałami ziemi i pniem potężnego drzewa przy próbie jego ścięcia. - Przyszedł do mnie, żebym mu pomógł odciąć od korzeni drzewo, które od majowej powodzi leżało w poprzek rzeki - opowiadał nam roztrzęsiony Krzysztof Janusz, świadek tragedii.

- Odciął najpierw koronę, sięgającą na drugi brzeg. Gdy zabierał się za pień przy korzeniach, wszystko w sekundzie runęło. Nawet głosu nie wydał - dodaje ze smutkiem pan Krzysztof.

To on, nie bacząc na strome osuwisko nad rzeką Białą, wdrapał się na górę do znajomego strażaka po pomoc. - Nie mógł słowa wydusić - mówi Jerzy Filip, nestor strażaków z OSP Grybów Biała Wyżna. - Porwaliśmy łopaty i kilofy i popędziliśmy wozem nad brzeg rzeki. Niemal jednocześnie zjawiła się karetka pogotowia ratunkowego z podstacji w Grybowie - relacjonuje Jerzy Filip.

W szoku jest także prezes miejscowej OSP Józef Lichoń, który biegnąc na miejsce wypadku wydzwaniał do sąsiadów, żeby przyjechali z koparką.

- Nie było go widać spod ziemi. Nad wodą leżała tylko jego czapka, którą zawsze nosił - próbuje zebrać myśli Józef Lichoń. - Zaczęliśmy rozgarniać ziemię łopatami, rękami, czym kto mógł. Pomagali nam ratownicy z pogotowia, którzy już powiadomili śmigłowiec. Najpierw ukazała się ręka. Zdaliśmy sobie sprawę, że możemy nie zdążyć wydostać go żywego - opowiada prezes OSP. Na miejscu zjawili się też zawodowi strażacy z Nowego Sącza. Poduszkami powietrznymi unieśli pień drzewa.

Wyciągniętego spod ziemi mężczyznę załoga karetki próbowała reanimować. Do akcji włączyła się załoga śmigłowca ratunkowego, który usiadł na trawniku obok grybowskiego "orlika". W końcu stało się jasne, że ofiara wypadku nie żyje.
- Tyle lat pracował pod ziemią i nic mu się nie stało. A tu, na powierzchni, właśnie ziemia go zabiła - kręci głową Józef Lichoń.
Ostatniego namaszczenia emerytowanemu górnikowi udzielił na miejscu tragedii ksiądz prałat Ryszard Stasiak. Chwilę modlił się nad zmarłym.

Jak ustaliliśmy, 57-latek robił porządek w swoim lesie sięgającym aż na zbocze rzeki. - Pomagaliśmy sobie od lat. Raz ja jemu, raz on mnie, jak to sąsiedzi - mówi ze wzrokiem wbitym w ziemię Krzysztof Janusz. - Jego matka chodzi po obejściu w kółko i zanosi się płaczem.

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CZY JESTEŚ PRAWDZIWYM KRAKUSEM?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska