Comarch Cracovia 3
GKS Tychy 1
(0:1, 2:0, 1:0)
Bramki: 0:1 Sokół (Vozdecky) 18, 1:1 Sinagl (Svitana) 23, 2:1 Drzewiecki (Kruczek, Kucewicz) 40, 3:1 Dziubiński (Sinagl, Svitana) 51.
Cracovia: Radziszewski - Turon, Rompkowski, Sinagl, Dziubiński, Svitana - Kruczek, Wajda, Guzik, Kucewicz, Drzewiecki - Noworyta, Dąbkowski, Kapica, Słaboń, Urbanowicz - Novajovsky, Dutka, Domogała, Wróbel, Kisielewski.
GKS: Żigardy - Kolarz, Ciura, Bepierszcz, Galant, Witecki - Hertl, Pociecha, Łopuski, Majoch, Kolusz - Bryk, Kotlorz, Vitek, Komorski, Vozdecky - Sokół, Kalinowski, Bagiński, Rzeszutko, Kogut.
Sędziowali: Paweł Meszyński (Bytom) i Włodzimierz Marczuk (Toruń). Kary: 10-10 min. Widzów: 1800. Stan rywalizacji play-off (do 4 zwycięstw): 1:0.
„Pasy” i GKS spotykają się w wielkim finale już po raz piąty. Zawsze zwycięsko z tej konfrontacji wychodzili krakowianie, którzy mają w dorobku 10 złotych medali, ich rywale - 2.
Do wczorajszego starcia Cracovia przystępowała z marszu, bo jeszcze w sobotę grała ostatni półfinałowy mecz z Ciarko Sanok. Tyszanie mieli aż osiem dni przerwy, gdyż szybko, w czterech spotkaniach, uporali się z nowotarskimi „Szarotkami”. Do tego w tym sezonie w lidze GKS wygrał z „Pasami” aż pięć razy, przegrał tylko raz. - Chcemy wziąć rewanż w play-off - mówił przed meczem trener Rudolf Rohaczek.
Oba zespoły od pierwszych minut grały pressingiem, atakując rywala już w jego tercji. Dlatego zarówno krakowianie, jak i tyszanie, mieli problemy z budowaniem akcji ofensywnych, sytuacji bramkowych w pierwszej tercji nie było za wiele. Dwa razy gospodarze nie dali sobie strzelić gola, grając w osłabieniu. Potem na ławkę kar powędrował Dawid Majoch, ale miejscowi źle rozgrywali akcje. W 17 min Kacper Guzik wyłożył krążek Filipowi Drzewieckiemu, który jednak z bliska trafił w bramkarza. Goście dobrze przeprowadzili kontrę i niepilnowany Łukasz Sokół mocnym strzałem pokonał Rafała Radziszewskiego.
Na początku drugiej tercji Marcin Kolusz zmarnował świetną okazję dla przyjezdnych, przegrywając w sytuacji sam na sam z Radziszewskim. A potem do ataku ruszyli gospodarze. Grali szybko, pomysłowo i doprowadzili do remisu. Spod bandy podawał Patrik Svitana, pod bramką Petr Sinagl przyłożył kij i krążek znalazł się w siatce. Ten gol jeszcze bardziej uskrzydlił krakowian, świetną pozycję miał Drzewiecki, ale Stefan Żigardy wykazał się dużym refleksem.
Cracovia dopięła swego na 29 sekund przed końcem tej części gry. Z dystansu strzelał Maciej Kruczek, Żigardy sparował krążek w bok, gdzie stał niepilnowany Drzewiecki, który nie miał problemów z dopełnieniem formalności. To było popisowe 20 minut „Pasów”.
Ostatnia tercja zaczęła się od huraganowych ataków GKS, ale obrona i Radziszewski grali bezbłędnie. „Pasy” przetrzymały szturm i same kilkakrotnie groźnie zaatakowały. W 51 min kapitaną akcję przeprowadził Sinagl, objechał bramkę, wyłożył krążek Krystianowi Dziubińskiemu, który z metra pokonał golkipera. Potem gospodarze przeżywali ciężkie chwile, kiedy na ławce kar siedział Damian Słaboń.
- Świetny mecz, zawrotne tempo, akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. To był najlepszy w tym sezonie mecz w Krakowie. „Pasy” zaimponowały mi, zagrały bardzo mądrze, prawie bezbłędnie w obronie - mówi olimpijczyk Roman Steblecki. „Pasy” prowadzą w play-off 1:0. We wtorek drugie spotkanie w Krakowie, o godz. 18.30.