Demokratyczne wybory mają to do siebie, że do ostatniego momentu w dniu wyborów nie wiadomo komu przypadnie podjąć odpowiedzialność za dalsze losy kraju, a właściwie, której partii politycznej zostanie powierzona główna rola w tej odpowiedzialności.
Kluczową sprawą są w tym przypadku losy kraju, ponieważ w wolnych wyborach naród ceduje na swoich przedstawicieli odpowiedzialność za siebie, swoich obywateli, indywidualnie i swoich instytucji - po to, by prowadzili je ku dobru, będącemu własnością i interesem wszystkich obywateli. Ku dobru wspólnemu.
Kiedyś, przed laty, wielki wizjoner i patriota polski Stanisław Wyspiański, patrząc na wydarzenia swojej epoki, zdiagnozował w doskonały sposób sytuację, w jakiej żył. Napisał: Chcielibyśmy wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy.
Wydaje się, że ta diagnoza ma charakter ponadczasowy. W wizji rządzenia wielkie idee stają wobec realiów niepodatnych na reformy, bo zbyt mocno są powiązane z wieloma interesami indywidualnymi, korporacyjnymi, klasowymi oraz wieloma innymi i nie mają skłonności do uczestnictwa w dziele budowania dobra wspólnego. Dzieje się to oczywiście z uszczerbkiem osobistego, rodzinnego i państwowego pożytku.
Naiwny obywatel, po oddaniu swojego głosu w wyborach parlamentarnych, oczekiwałby wiosny, momentu pobudzenia instynktu państwowego, troski o wszystkich, którzy opowiedzieli się za taką, a nie inną wizją państwa i odrzucili inną. Większość dała zwycięzcom mandat do podjęcia działań zgodnych z tym, co proponowali.
Przegranym został niesmak i sprzeciw wobec wizji realizacji państwa przedstawianej przez zwycięzców, ale przecież nie została z nich zdjęta odpowiedzialność za losy państwa. Właśnie do tej odpowiedzialności zostali powołani przez swoich wyborców, niezależnie od tego, czy wygrają, czy przegrają walkę o władzę.
To, co musi budzić zdziwienie, polega na tym, że zaraz po wyborach partie rozpoczęły zabiegać o nowych sympatyków, potrzebnych do zwycięstwa w wyborach, które będą miały miejsce za cztery lata, zamiast zająć się troską o los kraju tu i teraz. Politycy jadą w teren, by podkopywać zaufanie do nowego rządu i przekonywać wyborców, że to właśnie na nich należy głosować za cztery lata, bo tylko oni są zdolni do zbudowania lepszej Polski.
W tej sytuacji należy zadać podstawowe pytanie: o co walczą partie opozycyjne? O dobro państwa, czy o dobro własne, które nie jest dobrem wspólnym, a tylko partykularnym, partyjnym, cząstkowym.
Wydaje się, że sposób zachowania się poszczególnych partii politycznych - bezpośrednio po wyborach, podczas których obywatele demokratycznie opowiedzieli się za jakąś wizją państwa - wystawia wystarczające świadectwo tym, którzy, niby walcząc o dobro wszystkich obywateli, dbają wyłącznie o siebie.
Politycznie może to jest dopuszczalne, ale z moralnego punktu widzenia z całą pewnością naganne.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
Academy(c) Awards. Plebiscyt na najlepszy akademik Krakowa!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!