Pomysł zapisania w przyszłorocznym budżecie pieniędzy na referendum zgłosiło trzech radnych niezależnych, Agata Tatara, Mirosław Gilarski oraz Sławomir Ptaszkiewicz. Do jego przeforsowania potrzebowali przede wszystkim głosów rządzącej w radzie Platformy Obywatelskiej.
Ostatecznie nie udało się zbudować większości dla takiego pomysłu. Za była tylko sześciu radnych. Przeciw trzydziestu siedmiu.
– Referendum zwołuje się, kiedy uzbiera się sporą liczbę głosów je popierających. Koledzy chcieli wybrać populistyczną drogę na skróty – mówi Grzegorz Stawowy, szef klubu PO.
- Jeśli myślimy o olimpiadzie poważnie, to powinnyśmy sprawdzić, czy mieszkańcy popierają tego typu przedsięwzięcie – odpierał zarzuty Sławomir Ptaszkiewicz.
Swojego rozczarowanie nie kryli także przybyli na salę obrad przeciwnicy organizacji igrzysk. Wyniki głosowania określili jednym słowem: hańba.
– Opinia mieszkańców jest ważna. Specjalistyczna firma robiła dla nas badania opinii publicznej. Okazało się, że 70-80 proc. popiera ideę igrzysk – tłumaczy Magdalena Sroka, wiceprezydent Krakowa.
Dzisiejsza decyzja radnych, wcale nie oznacza, że w przyszłym roku w Krakowie nie odbędzie się referendum. Jeśli mieszkańcom uda się zebrać odpowiednią liczbę podpisów pod takim wnioskiem, głosowanie będzie musiało się odbyć.
Czytaj więcej w jutrzejszym wydaniu Gazety Krakowskiej
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+