Kęcki szkoleniowiec przy każdej okazji powtarza, że pomiędzy jego zespołem, będącym przecież beniaminkiem w drugoligowym towarzystwie, a ekipami z czołówki, nie ma przepaści. Jednak – aby myśleć o jakiejś zdobyczy kosztem faworyta – kęczanie muszą zagrać przynajmniej poprawnie. - Jednoznaczny wynik nie jest zasługą rewelacyjnej postawy gospodarzy, ale bardziej fatalnej naszej postawy. Jeśli w każdym secie popełniliśmy od dwunastu do szesnastu własnych błędów, to nie mogliśmy marzyć o ugraniu choćby seta – podkreśla Marek Błasiak.
Kibiców jednak zastanawiają rozmiary porażki Kęczanina, który przecież nie tak dawno wziął pełną pulę w Jaworznie, kosztem jednego z faworytów, pokazując, że walcząc bez obciążeń można się pokusić o niespodziankę największego kalibru. - W naszym zespole jest sporo juniorów, więc niektórzy chłopcy ostatnio byli zaangażowani w walkę na dwóch frontach. To musiało się w końcu odbić na wynikach pierwszego zespołu – tłumaczy trener Błasiak. - Nie ukrywam, że w ostatnich dwóch tygodniach daliśmy jednak priorytet rozgrywkom juniorskim. Nie przegraliśmy tam meczu, więc chcemy być najlepsi, żeby być gospodarzem turnieju finałowego o mistrzostwo Małopolski, który będzie zarazem przepustką na szczebel ogólnopolski.
ZAKSA Strzelce Opolskie – Kęczanin Kęty 3:0 (25:16, 25:18, 25:22)
Kęczanin: A. Błasiak, Ferek, Szpyrka, Gruszka, Krupa, Skolimowski, Waloch (libero) oraz Fenoszyn, Pochłopień, Gutt (libero), Droździk.