Wyżej stoją notowania oświęcimian, bo plasują się na 4. miejscu. Mają o trzy punkty więcej od swoich rywali, bo im odebrano zdobycz z rezerwą krakowskiej Wisły, która wycofała się z rozgrywek, więc mecze z jej udziałem anulowano. Rzeszowianie plasują się na dziewiątej pozycji.
- Mamy sporo do myślenia, jak tutaj rozhartować solidną rzeszowską Stal – rozpoczyna Sebastian Stemplewski, trener Soły. - Na pewno będzie to starcie dwóch doświadczonych ekip. Mam świadomość, że rywale mają w swoich szeregach zawodników z ekstraklasową przeszłością, że wymienię choćby obrońcę Arkadiusza Barana, czy pomocnika Sławomira Szeligę. Mój zespół to jednak nie „gęsi” i swoją wartość znamy.
W Sole nikt nie będzie pauzował za kartki. Trener Sebastian Stemplewski zastanawia się nad jedną korektą w środku pola. Po wyleczeniu urazu znacznie lepiej czuje się już Mateusz Wawoczny. - Na pewno nie możemy dać się rywalom szybko trafić, bo to postawi nas w szalenie trudnej sytuacji – tymi słowami szkoleniowiec Soły daje do zrozumienia, że jego zespół zacznie ostrożnie, skupiając się na defensywie. - Trzeba też pamiętać, że decydującą rolę może też odegrać przygotowanie fizyczne. Stal w miniony weekend pauzowała, bo przełożyła na inny termin derbowe spotkanie z Resovią. Mój zespół z kolei rozgrywał w sobotę mecz w Białej Podlaskiej, więc mieliśmy mniej czasu na regenerację.
Trener wierzy jednak w swoich napastników, którzy wiosną spisują się bardzo dobrze. Trafiają zarówno Przemysław Knapik, jak i Paweł Cygnar. Do tego zawsze można liczyć na Dawida Wadasa, który - choć jest obrońcą – potrafi zrobić w polu karnym użytek ze swojego wzrostu. - A jeszcze wiosną napastnicy często byli wyręczani przez innych zawodników – przypomina Sebastian Stemplewski. - Dobrze, że to już historia.