Bokser nie omieszkał poinformować o zdarzeniu na swoim profilu na Instagramie.
"Takiej akcji to jeszcze nie nie mieliśmy, z Pumbusiem lecimy ratownikiem" - mówi na nagraniu, które stało się pretekstem do fali krytyki ze strony internautów.
Artur Szpilka sprowadzany z psem ze Śnieżki. Zobacz nagranie z serwisu Instagram:
Ludzie podkreślają, że były ostrzeżenia pogodowe, a branie psa rasy American Bully XL w góry w taką pogodę zakrawa, co najmniej, na skrajną lekkomyślność. "Już od tygodnia jest trąbione, żeby nie wychodzić w góry. (...) Jakby sam zamarzł to ok, ale psa szkoda!" - to jeden z bardziej łagodnych komentarzy, jakie można znaleźć na ten temat w Sieci.
Sam Szpilka tłumaczy się, że Pumba biega z nim po kilkanaście kilometrów dziennie, również w śniegu i mrozie. Bokser przyznał jednak, że zabranie go w góry nie było rozsądne. „To, prawda, trochę nieprzemyślane. Póki nie było wiatru, było super, potem nadeszła śnieżyca i naprawdę pierwszy raz coś takiego widziałem” - napisał w jednym z komentarzy.
Teraz internauci naciskają na Szpilkę, aby wpłacił datek na GOPR, aby zrekompensować ratownikom podjęcie prze nich trudów, szczególnie że bokser z Wieliczki uchodzi za majętną osobę. Ratownicy mają trochę inne zdanie. Każdy oczywiście może wpłacić datek na rzecz GOPR-u, ale w Polsce poszkodowani nie muszą płacić za pomoc w górach.
Ratownik GOPR-u o przygodzie Artura Szpilki: Podejmując działania, nie patrzyliśmy na to, kto to jest
"Działamy, by pomóc człowiekowi, a w tym przypadku także psu" - mówi Sławomir Czubak, naczelnik grupy karkonoskiej GOPR. Jego zdaniem ściąganie psa z gór nie różni się od ściągania kota z drzewa, a nikt straży pożarnej za taką usługę nie płaci. Jak podkreśla, nie należy ignorować komunikatów pogodowych, a czasem po prostu lepiej nie wychodzić w góry, ale GOPR udzieli pomocy każdemu - podkreśla.
Tatry. Kasprowy Wierch pod śniegiem. Zobacz wyjątkowe zdjęcia
KONIECZNIE SPRAWDŹ: