Historia ratowania szczeniaka zaczęła się kilka dni wcześniej. Wystraszonego pieska zobaczyła dziewczynka mieszkająca w sąsiedztwie. Chował się w przepuście melioracyjnym. Chciała go wyciągnąć, ale bezskutecznie, więc dokarmiała go. Widząc, że pies boi się i nie wyjdzie samodzielnie powiadomiła o jego sytuacji Agnieszkę Polak, mieszkankę Zagaja, która współpracuje z Fundacją Dar Serca, zajmująca się zwierzętami.
- Pojechałam na miejsce. Chciałam wyciągnąć psa, ale przepust miał wejście, a nie miał wyjścia, bo był tak zamulony. Szczeniak wciskał się w najdalsze zakamarki tego przepustu i nie sposób było go wyjąć. Nie dał się zwabić jedzeniem. Zdziczały, panicznie bał się ludzi - opowiada pani Agnieszka.
Za pierwszym razem nie udało jej się wywabić zwierzaka z rowu. Na drugi dzień planowała pojechać i znów zwabić go do "klatki łapki". - Rano dostałam informacje, że piesek został potrącony przez samochód. Okazało się, że wychodził ze swej kryjówki, gdy nikogo nie było w pobliżu. Kręcił się po okolicy, a jak czuł niebezpieczeństwo, zbliżających się ludzi to uciekał. Aż potrącił go samochód, z wielkim piskiem w bólu znów się schował - mówi Agnieszka Polak. Nie udało jej się i tym razem zwabić go z zamulonego przepustu. Wezwać strażaków na pomoc.
Czytaj także: Żywą gęś w stroju ludowym dali wicemarszałkowi na imieniny. Ciekawy prezent od mieszkańców Jerzmanowic-Przegini
Druhowie z OSP Sieciechowice, zawsze gotowi do akcji, przyjechali w 10 minut. Czterech strażaków starało się wyciągnąć z ukrycia zestresowanego, rannego, obolałego psa. W końcu wywiercili dziurę z drugiej strony przepustu.
- Wówczas nasze działania polegały na wypychaniu psa z miejsca zagrożenia za pomocą bosaka, który odpowiednio zabezpieczyliśmy, żeby nie zrobić krzywdy zwierzakowi. W ten sposób udało się wydostać psa. Miał widoczne otarcia na pysku i na całym ciele - relacjonowali strażacy.
Trafił do klatki, którą przygotowała pani Agnieszka. Dalej psem zajęła się Fundacja Dar Serca, kierując do przychodni weterynaryjnej w Krakowie.
- Każdy kto wcześniej miał do czynienia z tym psem, mówił, że był agresywny, warczał, chciał gryźć. A gdy trafił do lekarza weterynarii zrobił się potulny, spokojny, dał się wyjąć z klatki, pogłaskać. Został na obserwacji. Z wstępnych oględzin wynika, że nie ma poważnych obrażeń - dodaje pani Agnieszka.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program - odc. 23: Doskonały pomysł krakowskiego urzędnika
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto