Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak pokonać mocarstwo?

Jerzy Surdykowski
fot. archiwum
Nade wszystko nasze państwo wraz z całą Europą pogrąża się w kryzysie, a gdy obywatelom rzeczywiście bieda zajrzy do oczu, wtedy najłatwiej polecą za zwodniczym fletem szczurołapa.

Należałoby zadać to pytanie islamskim rebeliantom w Somalii, Wietnamczykom, Palestyńczykom zmagającym się z Izraelem, a najbardziej mieszkańcom Afganistanu, którzy niegdyś rzucili na kolana Wielką Brytanię, potem Sowiety, a ostatnio potężna Ameryka przyznaje, że nie wygra wojny i chce się tylko (wraz z nami jako sojusznikiem) wycofać z tego piekła. Wojny, w których mocarstwo nie daje rady pozornie o wiele słabszemu przeciwnikowi, a w końcu wykrwawione i wymęczone, oddaje mu pole, dzisiejsza myśl militarna nazywa "wojnami asymetrycznymi".

Mocarstwu dysponującemu potężną armią i wszystkimi zdobyczami techniki, ale ociężałemu i popełniającemu błędy, rzuca wyzwanie uboga i źle uzbrojona mniejszość popierana przynajmniej przez część ludności kraju, niecofająca się przed terroryzmem i innymi niegodnymi metodami walki, dysponująca grupami oddanych i gotowych na wszystko bojowników.

Jeden z tekstów na ten temat trafnie konkluduje, że w takiej wojnie "nie trzeba zwyciężać w bitwach, wystarczy utrzymać nieusuwalny potencjał zagrożenia". Jeszcze trafniej ujął to niegdyś Józef Piłsudski, pisząc - "być zwyciężonym, ale nie ulec, to już zwycięstwo". Sam przecież jako bojowiec PPS prowadził wojnę asymetryczną z caratem, która w końcu została rozstrzygnięta w bitwach I wojny światowej.

Czy wojna asymetryczna może być toczona niezbrojnie, czy może być cywilnym starciem zdeterminowanej, ślepo wierzącej swemu przywództwu mniejszości, która w końcu rozbija i obezwładnia rozleniwioną i sceptyczną większość, pokojowo obala wyłoniony przez nią rząd? Nie jest możliwe takie obywatelskie starcie z reżimem totalitarnym, bo nic go nie wstrzymuje, by przeciwników zamknąć w obozach lub rozstrzelać, jak było w stalinowskim komunizmie.

Komunizm przegrał swoje niezbrojne starcie ze społeczeństwem dopiero, gdy wypadły mu zęby, przestał być zdolny do masowych represji, a Zachód narzucił mu wymóg przynajmniej formalnego przestrzegania praw ludzkich. Nie przyniesie też zwycięstwa asymetryczne starcie nawet najbardziej fanatycznej mniejszości z państwem dobrze funkcjonującej i ugruntowanej demokracji, szanowanym przez obywateli, którzy poważnie traktują swój wyborczy werdykt, a wyłoniony wtedy rząd uważają wprawdzie za niewolny od błędów, ale najlepszy z możliwych.

Oczywiście w innych wypadkach mniejszość nie jest bez szans, o czym świadczy dojście hitlerowców do władzy nie w wyniku zamachu stanu, lecz wyborów i potem parlamentarnych machinacji. Przedwojenne Niemcy były jednak państwem źle funkcjonującym, skłóconym, targanym kryzysem.

Sobotni pochód PiS-u przez ulice Warszawy był manifestacją siły i słabości zarazem. Siły, bo udało się zmobilizować znaczny elektorat, ale też słabości, bo wciąż jest to elektorat niewystarczający, by wygrać wybory.

PiS ma dziś wszystko, co potrzebne do zwycięskiej walki asymetrycznej z dzisiejszym państwem polskim. Ma poruszający mit założycielski, który spadł mu z zachmurzonego smoleńskiego nieba 10 kwietnia 2010 roku i który od tego czasu obudowuje i uświęca wzniosłą liturgią. Ma wyrazistego przywódcę, a wokół niego gotowych na wszystko bojowników i propagandzistów. Ma poparcie sporej - choć wciąż mniejszościowej - części społeczeństwa, do której trafił nie dzięki programowi, lecz sugestywnym hasłom, której wytłumaczył, że wszelkie jej nieszczęścia biorą się z dyskryminacji i wyzysku przez niegodziwą władzę. Ma swoją własną nowomowę, gdzie słowa, takie jak "Polak", "patriota", "niezależność", "katolicyzm", już od dawna znaczą coś innego, niż się powszechnie uważa. Taki ruch odwołuje się wszak do emocji, nie do rozumu. Od utraty władzy w 2007 roku ta partia wielokrotnie przegrywała wybory, przeżywała rozłamy, ale nie uległa.

Jej przeciwnikiem jest państwo rozlazłe, denerwujące w swojej niesprawności. Ostatnie afery dobrze to pokazały. Umocniły nawet smoleński mit założycielski, bo skoro "tuskoland" wykazał niekompetencję przy identyfikacji zwłok, to pewnie przymknął oczy na inne sprawki "Ruskich". Nade wszystko nasze państwo wraz z całą Europą pogrąża się w kryzysie, a gdy obywatelom rzeczywiście bieda zajrzy do oczu, wtedy najłatwiej polecą za zwodniczym fletem szczurołapa.

***
Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska