Okazuje się jednak, że pracownicy ZUS nie wiedzieli o kolejnym wezwaniu sądeczanki przed komisję. Zdecydował o tym... komputer. - Na następne badanie kontrolne w ZUS wytypował tę panią system komputerowy. Wszystkie procedury zostały przy tym zachowane - tłumaczy Dariusz Kowalczyk, rzecznik prasowy sądeckiego ZUS.
- Na komisji stawiałam się we wrześniu. Dostarczyłam wtedy całą dokumentację choroby. Dlaczego ten, kto wysyła wezwanie na komisję, nie sprawdzi informacji w dokumentacji z komisji? - denerwuje się 37-letnia pani Kinga. Choruje ona od 9 lat. W 2003 roku wystawiono jej orzeczenie o lekkim stopniu niepełnosprawności, powodującym w sposób istotny obniżenie zdolności do wykonywania pracy. Po lipcowej operacji kobieta będzie niesprawna jeszcze przez kilka miesięcy.
- Choruję od 1998 roku. Mogłam ubiegać się o rentę, ale czemu mam być na garnuszku państwa, skoro mogłam się przekwalifikować i pracować? Zrobiłam to więc, a teraz, żeby zweryfikować moje L-4 każą mi się co chwilę stawiać w ZUS, choć każde wyjście z domu to dla mnie bardzo trudna wyprawa - tłumaczy pani Kinga.
Jej kłopoty zaczęły się, gdy pracowała jako nauczycielka. Poślizgnęła się pod tablicą i skręciła nogę. Przeszła kilka operacji, ale nie przyniosły one oczekiwanych skutków - do dzisiaj nie odzyskała sprawności. Co więcej, w lipcu zerwała wiązadła w drugim kolanie i ponownie trafiła na stół operacyjny. We wrześniu natomiast otrzymała wezwanie na komisję lekarską.
- Rozumiem, że takie są zasady. Stawiłam się i przedstawiłam dokumentację choroby. Badający mnie ortopeda stwierdził, że to rzeczywiście poważne schorzenie - opowiada kobieta.
Jednak, gdy w ubiegłym tygodniu wyciągnęła ze skrzynki kolejne wezwanie, zdziwiła się. W dokumentacji, którą przedstawiła, opiekujący się nią specjalista stwierdził, że pacjentka powinna prowadzić "spoczynkowy tryb życia". Wynika z niej też, że leczenie i rehabilitacja potrwają kilka miesięcy.
- Przy takim schorzeniu poruszanie się jest dla pacjenta utrudnione. W tym przypadku, jeśli pojawi się konieczność wykonania kolejnych zabiegów, pacjentka może pozostać niesprawna jeszcze przez kilka miesięcy - tłumaczy Artur Gądek, ortopeda i reumatolog z Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Ortopedicum w Krakowie, gdzie leczy się pani Kinga.
Zgodnie z zasadami, każde zwolnienie lekarskie podlega kontroli. W przypadku sądeczanki zastanawia fakt, że kolejna kontrola zasadności wystawionego jej L-4 została zlecona przez system komputerowy.
- To standardowa procedura kontroli badań lekarskich i wszystkie obowiązujące przepisy zostały tutaj zachowane - mówi Dariusz Kowalczyk, rzecznik prasowy sądeckiego ZUS. - Pani Kinga może zwrócić się pisemnie o przeprowadzenie badania w jej miejscu zamieszkania. Lekarz przyjeżdża wtedy do chorego i bada w domu.