Osiedle Pardałówka w Zakopanem, to z jednej strony duże budynki z prywatnymi mieszkaniami, a z drugiej duże pensjonaty i obiekty noclegowe. Pomiędzy nimi wybudowane zostało boisko piłkarskie ze sztucznym oświetleniem i trybunami, które stało się kością niezgody pomiędzy mieszkańcami, a właścicielami obiektów noclegowych. Z jednej strony boisko daje możliwości treningów i przyciąga turystów, dzięki którym zarabiają przedsiębiorcy i ludzie zatrudnieni w obiektach. Z drugiej strony jest hałas, który przeszkadza mieszkańcom. Sprawa od kilku lat ciągnie się w sądzie, bo strony nie mogły dojść do porozumienia. Teraz w mediacje włączyli się zakopiańscy radni.
Boisko działa legalnie - twierdzi właściciel obiektu
- To jest boisko przyhotelowe. To nie jest stadion. Stadion musi mieć odpowiednią ilość miejsc zadaszonych i wymiary. Zgłosiliśmy to w starostwie. Mam potwierdzenie, że jest to legalne. Jeżeli jakiś urzędnik się pomylił, to nie jest już mój problem. Ja tego nie rozbiorę - mówił podczas spotkania z radnymi Dariusz Baboń, właściciel API Sport Arena w Zakopanem.
Dostał pozwolenie na uporządkowanie terenu, a nie budowę boiska - twierdzą okoliczni mieszkańcy
Mieszkańcy, którzy w sporze pozostają z przedsiębiorcą od wielu lat twierdzą, że boisko zostało wybudowane nielegalnie. - Zapadł prawomocny wyrok z nakazem rozbiórki. Pan inwestując naruszył przepisy zagospodarowania przestrzennego. Mamy wyjaśnienie dlaczego starostwo nie wniosło sprzeciwu. Jest też informacja, że zakazuje się lokalizacji innych niż hotelarskie i gastronomia. Mamy na to pismo z urzędu miasta. Zakazuje się budowy boisk. Urzędnik starostwa albo był niekompetentny albo popełnił błąd. Popełniony błąd nie przeszkadza temu, że to Pan naruszył prawo. Państwo musicie wziąć na klatę, że nie przestrzegajcie prawa i ponieść tego konsekwencje - mówiła Halina Ruszał, członek rady nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej Pardałówka i mieszkanka osiedla sąsiadująca z boiskiem. Pani Halina twierdzi, że pozwolenie wydane przez starostwo dotyczyło wyrównania terenu i budowy ogrodzenia. - Tam powstała sztuczna nawierzchnia, oświetlenie i trybuny. Co innego zgłosił, a co innego zrobił - mówiła pani Halina.
Problemem hałas, czy boisko i niechęć sąsiedzka?
- Ja w swoim mieszkaniu jestem 4-5 metrów od boiska. Nie jestem w stanie tych hałasów zagłuszyć telewizją ani radiem. Pan zrobił nam krzywdę, nie patrzy Pan na dobro innych. Sport ma łączyć, a nie dzielić. Nikt nas nie chce w tym wspomóc. Jesteśmy na skraju rozstroju nerwowego. Już od 8 rano budzi nas hałas i gwizdy - skarży się Halina Ruszał, mieszkanka osiedla Pardałówka. Kobieta zaznacza, że w lecie nie jest w stanie otworzyć okien, ani drzwi balkonowych, a piłki wpadają na balkon niszcząc kwiaty.
Właściciele boiska oraz obiektów noclegowych twierdzą, że starają się zrozumieć potrzeby mieszkańców i wychodzą im naprzeciw.
- Od 3 lat mamy banery mówiące o zakazie używania bębnów. Był turniej i nie ma nagłośnienia, nie ma spikerów. Grają dzieci. Staramy się, żeby nie było hałasu. Dla nas to też nie jest przyjemne jak 5 razy dziennie przyjeżdża policja. Dzieci też się bały jak przyjechało 7 radiowozów. Mierzyli decybele i nie było ich. Państwo też mierzyli - opowiada o podjętych działaniach Dariusz Baboń.
Właściciele obiektów noclegowych złożyli propozycję rozwiązania całej sytuacji. Są skłonni zainwestować w postawienie hali, która całkowicie wygłuszy odgłosy zarówno gry, jak i kibiców. - Niech rada zrobi zmianę w miejscowym planie zagospodarowania. Przykryjemy wszystko halą i po problemie - zaznacza Dariusz Baboń.
Protest w tej sprawie zapowiedziała pani z osiedla. - Spółdzielnia Mieszkaniowa wniesie sprzeciw w zmianach w planie zagospodarowania przestrzennego. Pan Darek jest niewiarygodny. Nie ma pewności, że będzie wykonywać pracę nie naruszając prawa. Niech rada znajdzie teren, aby pan Darek realizował sobie marzenia sportowe - mówiła Halina Ruszał podczas spotkania z radnymi.
Czy jest możliwe porozumienie?
Obie strony sąsiedzkiego konfliktu spotkały się na komisji sportu przy Radzie Miasta Zakopanego w dniu 10 września. Trudnych mediacji podjęli się sami radni.
- Tam nie przeszkadza gwizdek i zawody, a wulgaryzmy, krzyki i przekleństwa pijanych ludzi. Ludzie, którzy tam mieszkają nie są w stanie otworzyć okna i drzwi balkonu. Ludziom nie przeszkadzają zawody, a cała tego otoczka. Pijani rodzice, wuwuzele i bębny. Ja się cieszyłem, że to boisko powstało, ale otoczka jest straszna. Nie liczy się Pan z ludźmi, którzy tam mieszkają. Pan udaje, że problemu nie ma. Jest kilkadziesiąt, albo nawet kilkaset zgłoszeń na policję. Są nagrania mieszkańców z tego co tam się dzieje - mówił oburzony radny Donatowicz Marek, którego mieszkańcy poprosili o pomoc.
- My nie jesteśmy od tego, żeby rozstrzygać wszystkie problemy sąsiedzkie. Mam nadzieję, że to spotkanie przełamie ten konflikt i złe relacje. Jeżeli hala sportowa rozwiąże problem hałasu, to ja nie toleruję tego typu wypowiedzi, że my będziemy protestować, ze względu na zaszłości. Nie wracajmy do zaszłości, bo zawsze Niemcy będą naszymi wrogami i Rosjanie też. Zróbmy wszystko, żeby rozwiązać ten problem - apelował radny Zbigniew Szczerba zauważając również potrzeby inwestycji sportowych oraz infrastruktury sportowej.
Niebawem sąd ma podjąć decyzję o tym, czy uzna odwołanie przedsiębiorców od wcześniejszej decyzji o nakazie rozbiórki. Do tego czasu właściciele obiektu sportowego zobowiązali się, że treningi i zawody będą odbywać się w godz. 8-17, oraz że jeszcze bardziej zadbają aby zmniejszyć uciążliwy hałas.
W Tatrach kończy się budowa nowego schroniska PTTK w Dolinie...
