Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakie tajemnice kryją sypiące się mury dworku na Łapczańskim w Łukowicy?

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
dworek na Łapczańskim
dworek na Łapczańskim Jarosław Czaja
O tym, co łączy dworek na Łapczańskim (gmina Łukowica), z Trylogią Sienkiewicza i Jakubem Szelą, rozmawiam z autorem licznych publikacji, miłośnikiem i znawcą regionu, plastykiem, dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury, Sportu i Turystyki w Łukowicy Jarosławem Czają.

Wstydzimy się naszych chłopskich korzeni?
Raczej o nich nie pamiętamy. Wyparliśmy te korzenie ze świadomości pod wpływem medialnej narracji historycznej, którą zdominował wyłącznie etos rycersko-szlachecki.

Tymczasem, jak się okazuje, jednymi z właścicieli popadającego obecnie w ruinę dworku na Łapczańskim w Łukowicy byli chłopi i to wielce zasłużeni dla polskiej kultury
Na półkach księgarń stoją opasłe tomy z cyklu „Dwory i dworki w Polsce”, ale w większości z nich próżno szukać wzmianki o naszym dworku na Łapczańskim. Mimo, że śmiało można powiedzieć, że to właśnie tutaj narodziła się idea Trylogii Henryka Sienkiewicza, czyli dzieła nieledwie kanonicznego dla narzucenia etosu szlacheckiego szerokim warstwom naszego społeczeństwa. Paradoks polegał na tym, że przyczynił się do tego chłop z pochodzenia, który w XIX stuleciu w dworku na Łapczańskim mieszkał, niejaki Ludwik Kubala – historyk i pisarz, autor poczytnych niegdyś „Szkiców historycznych”.

Gdyby nie Kubala, zamiast Skrzetuskiego mielibyśmy historię króla Warneńczyka?
Dokładnie tak, chociaż mało kto o tym wie. Ojciec Ludwika Kubali o takim samym imieniu i nazwisku pochodził z okolic Cieszyna i mimo, iż „pisał się z chłopów” zdołał ukończyć prawo na Uniwersytecie we Lwowie. W 1838 r. został zarządcą w dobrach Maksymiliana Marszałkowicza i kupił dworek na Łapczańskim, który sąsiadował z dobrami Marszałkowiczów w pobliskim Stroniu. Maksymilian posiadał w Kamienicy ogromną bibliotekę, która ustępowała ponoć w ilości i jakości tylko lwowskiemu Ossolineum. Były tam m. in. bezcenne rękopisy i starodruki. Ludwik Kubala – syn, miał do nich bezpośredni dostęp od najmłodszych lat i zapewne również na ich podstawie napisał w 1880 r. dzieło w kilku tomach, które zyskało wówczas ogromną popularność. Wiadomo, że Henryk Sienkiewicz te „Szkice historyczne” czytał i nawet recenzował na łamach tygodnika „Niwa”. Zrobiły na nim takie wrażenie, że porzucił pisaną wówczas w wielkich bólach książkę o tragicznych losach króla Warneńczyka i wpadł na pomysł „Ogniem i mieczem”. To u Kubali znalazł główne wątki całej Trylogii, czyli na przykład Oblężenie Zbaraża, czy Potop szwedzki. O Janie Skrzetuskim, jako postaci historycznej również było najpierw u Kubali, a potem u Sienkiewicza. Ale skoro o rycerstwie mowa, to wyjaśnijmy, dlaczego dworek nazywa się „na Łapczańskim”. Bo też jest to ciekawe. Część północna Łukowicy od co najmniej XIII w. należała do rodu Janinów – Gabańskich. Ich protoplastą był comes, czyli dostojnik na dworze św. Kingi. W XVI w. wżenił się w ten ród Jan Łapka z Rybia, herbu Drużyna. Jego z kolei pradziad należał do wielmożów za pierwszych Piastów i rezydował na gródku w Boczowie koło Łapanowa. Ruiny dworku na Łapczańskim stoją w miejscu z natury obronnym, więc najprawdopodobniej na fundamentach średniowiecznej fortalicji nie byle jakiego rycerstwa.

Z dworkiem związana jest jeszcze jedna postać literata
Leon Żuławski mieszkał w XIX stuleciu w Limanowej i był lekarzem. Posiada nawet swoją tablicę pamiątkową przy rynku. Literatem został cokolwiek pośmiertnie, ale o tym za chwilę. Najważniejsze: gdzie się urodził? Oczywiście w naszym dworku na Łapczańskim! Gdybym na własne oczy nie widział wpisu do ksiąg parafialnych, tobym nie uwierzył, bo nikt wcześniej nie kojarzył takiego nazwiska z Łukowicą. Tymczasem tutaj urodzili się dwaj bracia: Juliusz ( 1814 r. ) i Leon (1816 r.) Żuławscy, będący protoplastami dwóch linii rodowych, z których wiodą się sławni w kraju i nie tylko artyści, pisarze i reżyserzy filmowi. Ich matką była Helena Odrowąż Pieniążek, córka właściciela połowy Łukowicy, ojcem zaś Wojciech Florian Żuławski z Szyku. I tu znowu wracamy do tematu chłopskiego, bo niedawno ukazało się drukiem, cudem odnalezione wierszowane dzieło Leona Żuławskiego pod tytułem „Oblężenie Limanowy, czyli rzeź galicyjska 1846”. Przedziwny splot okoliczności sprawił, że jego autor wywodzący się z ziemiaństwa, który uczestniczył w zbrojnej obronie Limanowej przed atakiem zbuntowanych chłopów podczas rabacji, przyszedł na świat w tym samym dworku, w którym prawie 100 lat później zamieszkała Anna Wolak z domu Szela.

Czy to znaczy, że Szela z Łukowicy ma jakiś związek z ,,osławionym” przywódcą rabacji galicyjskiej, Jakubem Szelą?
To jest tak, że w Łukowicy wszystko się skupia jak w soczewce. Proszę sobie wyobrazić, że w 1911 r. właścicielem dworku na Łapczańskim został gospodarz Józef Wolak z pobliskiej Zawady. Jego żoną była Anna, która za panny nazywała się Szela. To jedyny taki przypadek w Polsce, aby ktokolwiek o takim rodowodzie zamieszkał w dworku jako jego właściciel na długo przed reformą rolną. W Łukowicy rodzina Szelów mieszkała pod numerem 93. Nazwisko zniknęło potem, bo Józef Szela – pochodzący ponoć z okolic Zakliczyna i wedle rodzinnych przekazów spokrewniony z osławionym Jakubem, miał cztery córki, które wyszły za mąż. Zmarł w 1910 r., a więc nie doczekał widoku Anny, jako gospodyni w dworku, w którym, dodajmy – on sam był całe życie służącym. Tak to się wszystko plotło. Warto jednak przypomnieć to, co pisał w swoich pamiętnikach Wincenty Witos, że nazwisko Szeli „nie tylko znane było każdemu niemal chłopu, ale wymieniane nawet z dużym szacunkiem”.

Szkoda, że dworek niszczeje
Szkopuł w tym, że ten dworek jakoś nigdy nie zainteresował historyków. Powiela się jedynie informacje, że Ludwik Kubala (syn) spędził na Łapczańskim zaledwie dzieciństwo i młodość. Tymczasem nikt nie zauważył, że w okolicy 1864 r. dworek stał się własnością Antoniego Rudnickiego herbu Nałęcz, który ożeniony był z siostrą Kubali Eleonorą. Trudno więc uwierzyć, że przyszły historyk „lwowski” nigdy później w Łukowicy się nie pojawił. Warto wspomnieć, że w 1886 r. odbyło się tutaj huczne wesele Kazimierza Rudnickiego z Zofią Gryglewską, córką znanego malarza Aleksandra Gryglewskiego - dobrego kolegi Matejki i Grottgera, profesora Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie. Syn tej pary, urodzony na Łapczańskim w 1887 r. Jan Rudnicki także został malarzem i to nie byle jakim, skoro na osobiste zaproszenie księcia Aleksandra Golicyna wyjechał do Petersburga i malował portrety rosyjskiej arystokracji. Potem na ochotnika brał udział w wojnie z Bolszewikami i był w gronie założycieli Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Gdyby więc te resztki murów mogły mówić. Niestety, formalnie ruina jest zabytkiem, więc wyburzyć nie wolno, ale z kolei na wyremontowanie nikt z państwowej kiesy przecież pieniędzy nie da. Bo i po co, skoro to bardzo mało znany budynek i nikt o nim do tej pory nie pisał. I koło się zamyka.

Dużo jest takich, nie do końca zbadanych i odkrytych historycznych kart z dziejów regionu?
Oczywiście. Weźmy wspomnianą rodzinę Marszałkowiczów. Wszyscy kojarzą to nazwisko z Kamienicą i postacią Maksymiliana, a prawie nikt nie słyszał o jego bracie Felicjanie i w ogóle o tym, że wywodzili się oni ze Stronia koło Łukowicy. Warto byłoby też przypomnieć Tytusa Czyżewskiego, malarza, poetę i dramatopisarza, który urodził się w Przyszowej. Ale to są tematy na osobną rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska