Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Paweł II i zwykli ludzie. Jego urokowi ulegali nawet najtwardsi

Marta Paluch
EPA/MICHAEL KAPPELER
Czar, wdzięk, wielkie ciepło, żywa inteligencja i niesamowita pamięć - pamiętał imię psa kuzynki ze strony bratowej. Te cechy sprawiały, że Karol Wojtyła od czasów, gdy był młodym chłopakiem, przyciągał ludzi jak magnes. I sprawiał, że czuli się wyjątkowo.

Żaden płaszcz się go nie trzymał
Z czasów, gdy ks. Wojtyła był wikarym u św. Floriana w Krakowie, jego przyjaciele opowiadają znaczącą anegdotkę. Nie dbał przesadnie o eleganckie ubrania, ale rozliczne "ciotki" uznawały za stosowne poratować go czasem jakąś częścią garderoby. A potem, gdy zobaczyły ją na kimś innym (potrzebującym bardziej), pomstowały: temu to żadnego płaszcza nie można sprawić, zaraz komuś odda!

Tę prostotę papież zachował także wtedy, gdy przeniósł się na stałe do Watykanu.

"W Brazylii zaprowadzono papieża do przerażająco ubogiej faveli. Pamiętam jego wzrok. Zrozpaczony, rozglądał się wokół, nie wiedząc, jak w tym momencie mógłby zaradzić cierpieniom. Nagle zdjął z palca papieski pierścień i podarował go tamtym ludziom" - opisuje kard. Dziwisz w "Świadectwie".

Miał niezwykły dar skupiania się na osobie, z którą rozmawiał. Ludzie mieli uczucie, że w tej chwili papież jest tylko dla nich. Bardzo szybko przełamywał bariery, ujmował serdecznością.

Piotr Adaś, dziś emeryt, był bierzmowany przez biskupa Wojtyłę w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Pietrzykowicach pod Żywcem. - Bardzo długo się przygotowywaliśmy do odpowiedzi na obowiązkowe 160 pytań - wspomina. Wybrał sobie imię Jan, więc wykuł na blachę życiorys św. Jana. Biskup Wojtyła rzeczywiście zapytał jakie imię wybrał. A potem zapytał go o jego pierwsze imię... I o to, kim był święty Piotr.

- Byłem tak zestresowany, że zapomniałem. Ale biskup był bardzo ciepły, wcale nas nie onieśmielał. Chwycił za ramię, poklepał. W końcu wszystko mi się przypomniało i jakoś to przeżyłem - wspomina Piotr Adaś.

Po prostu uroczy
Elżbieta Skrzybalska z Krakowa pamięta z kolei ks. Karola Wojtyłę ze mszy, kiedy został biskupem, w 1958 r. Miała kilka lat, poszła tam z mamą, która znała go jeszcze z czasów wojny. Pamięta młodego, uśmiechniętego mężczyznę w sutannie.

Przez kolejne kilkanaście lat nie mieli kontaktu. I dopiero kiedy pani Ela wychodziła za mąż, poprosiła go, by kard. Wojtyła dał ten ślub. Był 1973 rok.

- Uparłam się, żeby to było 29 czerwca, w dzień ślubu moich dziadków. Kardynał tłumaczył, że termin niefortunny, dużo zajęć, bo świętych Piotra i Pawła, ale ja nie ustąpiłam - wspomina.

Kardynał nie tylko się zgodził, ale też obiecał, że ona nie będzie musiała brać ślubu na Wawelu, tylko on przyjdzie do jej parafii na Salwatorze.

- O to, że przyjdzie do nas, założyłam się nawet z moim proboszczem, ks. Jakubcem. I wygrałam - wspomina Skrzybalska.
Przyjęcie weselne zorganizowano w domu (duchownemu nie wypadało chodzić po lokalach). Kardynał Wojtyła błyszczał, brylował.

- Pierońsko inteligentny, wychwytywał wszelkie niuanse. Po prostu uroczy - wspomina ówczesna panna młoda.

Kapłan był jednocześnie bardzo bezpośredni. Specjalnie ściągnął z ręki pierścień, bo w jednym z pokoi zgromadzili się weselnicy, na klęczkach, gotowi go w ten pierścień całować. - Krępowało go to trochę - wspomina pani Ela.

Ceniła go także za to, że nikogo nie potępiał, nie wytykał palcem.

- Kiedy się rozwiodłam, wspomniał o tym w liście tylko raz. Napisał w liście do mamy, że to moja sprawa. Chyba nie przyjął tego do wiadomości, ale mnie nie pouczał i nie krytykował - opowiada.

Kpiną podszyte żarty
O ogromnym uroku ks. Wojtyły wspomina na stronie KUL również prof. Irena Sławińska, teatrolog, która poznała kapłana właśnie na tej uczelni w latach 50. Opowiada o aurze wielkiej wspólnoty, w której tym samym kluczem otwierały się wszystkie mieszkania.

"W taką aurę wszedł i Ksiądz Karol Wojtyła. Nie pamiętam już, na którym piętrze zjawił się najpierw: może przywiodła Go pani Lola - jak wiadomo - zawsze chytra na ciekawych ludzi. Co najdziwniejsze - związał się szybko właśnie z nami, wilniukami, mimo naszych uprzedzeń do "galileuszy". Rozbroiły nas celne, ale i trochę kpiną podszyte, żarty i uśmiechy krakowiaczka. Zwłaszcza z Lolą szybko skrzyżował szpady" - pisze pani profesor.

Kpiny i żarty trzymały się go nawet, gdy od dawna zasiadał już na Piotrowym Tronie. Podczas wizyty w Licheniu w 1999 r. (podczas pielgrzymki do Polski), ludzie krzyczeli: "Witaj w Licheniu". - Myślałem, że mówicie: witaj ty leniu! - skonstatował...

I wtedy eksplodowali
Tej niesamowitej siły oddziaływania papieża nie osłabiły ani podeszły wiek, ani ciężka choroba.

Gdy w 2004 r. przyjechał do Szwajcarii, gazety pisały o tym w tonie, który dla Polaków jest nie do wyobrażenia.
- "Po co ten stary, śliniący się człowiek, reprezentujący archaiczną instytucję, do nas przyjeżdża?", "to będzie nieestetyczne widowisko" - wspomina nagłówki gazet Marek Zając, publicysta TVP, który był wtedy w Szwajcarii jako korespondent.

- Byliśmy zszokowani i zaniepokojeni, jak zareagują na niego młodzi Szwajcarzy. Pamiętajmy, że rzecz się działa w kraju, w którym normą jest, że starych ludzi umieszcza się w domach opieki, a młodzi mają z nimi rzadki kontakt - przyznaje dziennikarz.

Podczas mszy św.w Bernie papież czuł się fatalnie. - Przemawiał w kilku językach, ale nie można było odróżnić słów, zacinał się. To było dramatyczne. Przeszło mi nawet przez myśl: a co będzie, gdy on tu umrze? - przyznaje Zając.

Zapadła absolutna cisza. Młodzi patrzyli z niepokojem na to, co się dzieje. Biskup Dziwisz podszedł do papieża, wyciągając rękę po kartki przemówienia. Było w zwyczaju, że gdy ten nie miał sił, ktoś dokańczał przemówienie za niego.

- Papież machnął ręką, jakby odganiał bp. Dziwisza. Wtedy ci młodzi ludzie eksplodowali. Nastąpiła kilkunastominutowa owacja, wiwatowali na jego cześć. Bedę to pamiętał do końca życia - kwituje Marek Zając.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska