Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaszczurowa. Dom płonął jak pochodnia. Rodzina potrzebuje pomocy [ZDJĘCIA]

Małgorzata Gleń
Małgorzata Gleń
Ratownictwo Medyczne Andrychów Wadowice Kalwaria Zebrzydowska
Ośmioosobowa rodzina z Jaszczurowej została bez dachu nad głową. Ogień strawił wszystko. Właścicielka domu musiała wyskoczyć przez okno, by uciec przed żywiołem. Jest w szpitalu. Rodzina potrzebuje pomocy.

Tomasz Łomzik we wtorek po południu z jedynej niespalonej części domu wynosił rzeczy, które jeszcze mogą się przydać - rozpoczętą paczkę makaronu, torebkę ryżu i kilka innych produktów. Wszystko, co nadawało się jeszcze do jedzenia.
- Udało się uratować też trochę ubranek dla dzieci. Wyrzuciliśmy te rzeczy przez okno, kiedy się jeszcze paliło - mówi mężczyzna. Nie wie, co będzie dalej. - Najgorzej jest z mamą (teściową). Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje - mówi załamany.


Ledwo się wydostali

Pożar pierwsza zauważyła Teresa Hada, teściowa Tomasza Łomzika, właścicielka domu. Było to o godz. 7 rano we wtorek. W domu było wtedy siedem osób: pani Teresa z dwoma synami, pan Tomasz z żoną Marzeną, 1,5-rocznym Marcelem i 4-miesięczną Milenką.
Jak tłumaczyła potem dzieciom pani Teresa, nie miała wyjścia - musiała skakać. Z drzwi do jej pokoju buchał ogień. Kobieta wyskoczyła z wysokiego pierwszego piętra domu. Tak nieszczęśliwie, że złamała sobie nogę.
- Ale to ona nas wszystkich uratowała. Z żoną Marzeną usłyszeliśmy jej krzyki: „Uciekajcie, ratunku” - relacjonuje Tomasz Łomzik. Wtedy wszyscy jeszcze spali.
Oni też nie mieli jak wyjść. Ogień był już wszędzie. W czwórkę mieszkali w nowszej, dobudowanej części domu, na piętrze. Na szczęście szybko ogień zauważyli też sąsiedzi. Przybiegli na ratunek. Do okna, gdzie mieszkali Łomzikowie, podstawili drabinę. Dopiero po niej wydostała się rodzina. Dzieci wzięli do siebie sąsiedzi, a dorośli dalej ruszyli na ratunek.
- Znosiłem dzieci, ratowałem to, co się dało. W sumie nie potrafię opowiedzieć, jak to wszystko się działo. To było takie nagłe - mówi pan Tomasz.
Także jego szwagrowie nadal są w szoku. Gdy odjechał ostatni z wozów strażackich, snuli się koło domu, układając na podwórku spalone belki, tak by można było wejść do domu. Tylko że nie ma tam po co wchodzić. Zostali z tym, co mieli na sobie, gdy uciekali z płonącego domu.

Ogień był bezlitosny
Dom zaczął się palić od góry, prawdopodobnie od komina. Możliwe, że już w nocy coś zaczęło się tlić. Spaliło się dosłownie wszystko. W domu nie ma pomieszczenia nietkniętego ogniem. Paliło się błyskawicznie, bo całe ściany wyłożone były drewnem. Częściowo załamały się stropy, gruz i cegły spadły na parter i posypały się na zewnątrz domu. Zawaleniem grozi jedna ze ścian domu.

Ogień trawił dom około dwie godziny. Straż pożarna dojechała około pół godziny od zgłoszenia, bo droga do Jaszczurowej była zablokowana przez wypadek. Wyciągany był samochód, który zsunął się ze skarpy. Wtedy wszystko stało w ogniu. - Może gdyby się tak nie wlekli, udałoby się więcej uratować - zastanawiają się mieszkańcy domu.

Cała rodzina najbardziej jednak martwi się o mamę. Kobieta nie tylko złamała sobie nogę, ale też uszkodziła kręgosłup. Na dodatek trzeba ją było przenieść, zanim przyjechało pogotowie. Nie mogła tak leżeć pod ścianą, gdy z góry leciały palące się belki i kawałki dachu. Teraz jest w jednym z krakowskich szpitali.

Ludzie ruszyli z pomocą

Od razu po pożarze rodzina otrzymała podstawową pomoc. Jeszcze gdy się tliło, mieli załatwione trzypokojowe mieszkanie zastępcze w budynku urzędu gminy z podstawowym wyposażeniem. Są w nim kuchenka gazowa, lodówka, łóżka, telewizor.
- Zrobiliśmy, co tylko było w naszej mocy. Pewne jest, że na razie nie będziemy od nich pobierać jakichkolwiek opłat - mówi Wacław Wądolny, wójt gminy Mucharz.

Na razie nie wiadomo, jak długo rodzina będzie tam musiała mieszkać. Najpewniej nieprędko wróci. - Przewidujemy, że może to być okres nawet dwóch lat, a może i dłużej. Jesteśmy na to przygotowani - dodaje wójt.

Nie wiadomo też jeszcze, czy dom pogorzelców będzie się nadawał do odbudowania. Bardziej prawdopodobne, że trzeba go będzie rozebrać. Dom nie był ubezpieczony.

W pomoc zaangażowali się wszyscy mieszkańcy: sąsiedzi, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, strażacy, harcerze z Mucharza oraz osoby indywidualne. Od Alicji Majewskiej z firmy „Alice” z Jaroszowic rodzina otrzymała koce i pościel. - Na pewno przydadzą się jeszcze meble. Natomiast najpotrzebniejsze artykuły codziennego użytku, żywność i leki oraz ubrania już zostały przekazane - informuje Justyna Potoczny, pracownica GOPS-u. Dalszą pomoc obiecało również sołectwo i panie z Koła Gospodyń Wiejskich oraz Zespół Szkół w Jaszczurowej.

Każdy może pomóc

Pierwsza zbiórka pieniędzy dla poszkodowanej rodziny już się odbyła.
Podczas orszaku Trzech Króli w Mucharzu pieniądze zbierali przedstawiciele Stowarzyszenia Pomocy Chorym i Potrzebującym „Braterska Dłoń” z Mucharza.

Każdy, kto zechciałby wesprzeć rodzinę, może przelać pieniądze na konto bankowe stowarzyszenia „Braterska Dłoń z Mucharza” (numer konta: 20 8111 1019 2010 2700 1604 0001) koniecznie z dopiskiem „Dla pogorzelców z Jaszczurowej”.

Współpraca Taida Jasek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska