Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jelenie z miłości nie ryczą, a gwiżdżą

Lech Klimek
Marcin Nosal od pięciu lat zajmuje się jeleniami. Jego stado powiększy się z początkiem lata. Z początkiem grudnia na farmie jeleni gatunku sika w Staszkówce zakończyło się rykowisko, choć w przypadku tych przybyszy z dalekiej Azji nazywa się ono gwizdowiskiem. Dumny pan i władca stada, byk Kuba, nie musiał walczyć o swoje łanie, bo nie ma tu konkurencji. Kuba na wiosnę będzie miał liczne potomstwo

- Jelenie sika są pokojowo nastawione do świata, rzadko samce walczą o dostęp do łani - opowiada z uśmiechem właściciel stada Marcin Nosal. - Ale ta pokojowa natura nie oznacza, że odważyłbym się pozwolić, by Kuba uczestniczył choćby w orszaku Mikołaja, to nadal dzikie zwierzę - dodaje.

Teraz Kuba spokojnie chodzi po zagrodzie, spoglądając na swoje łanie. One bez lęku podchodzą do gospodarza i  pozwalają się nakarmić. Kuba, gdy zobaczy wyciągniętą rękę, odskakuje i groźnie opuszcza ozdobioną pięknym porożem głowę. Z początkiem czerwca przyszłego roku w zagrodzie pojawią się młode. Kuba będzie ojcem potomstwa pięciu łań.

Zamiast danieli wybrał orientalne jelenie sika

Pierwsze pochodzące ze wschodniej Azji jelenie, pojawiły się w Staszkówce przed pięcioma laty. W tym czasie Marcin miał kucyka, ale razem z wujkiem Adamem zastanawiał się nad rozpoczęciem hodowli danieli. - To bardzo popularne już zwierzęta, więc myśleliśmy, że to będzie najłatwiejsze - relacjonuje.

Zamysł, by zająć się danielami, powoli się konkretyzował, lecz przypadkowe spotkanie wszystko zmieniło. - Tak się złożyło, że malowałem coś wtedy u nas na plebanii - opowiada Marcin. - Do księdza w odwiedziny przyjechała jego siostra. Zaczęliśmy rozmawiać o moich fascynacjach zwierzętami.

Okazało się, że siostra księdza prowadzi hodowlę jeleni mandżurskich. Temat bardzo zainteresował Marcina. - Jak tylko wróciłem do domu, zaraz podzieliłem się informacjami z wujkiem - relacjonuje.

Wspólnie zaczęli się zastanawiać nad zmianą planów. Myśl o jeleniach zaprzątała ich głowy przez kilka dni. Intensywnie poszukiwali informacji o tych zwierzętach i ich hodowli. - Postanowiliśmy pojechać i zobaczyć na farmie, jak to wygląda w praktyce - podkreśla Marcin. 

Na miejscu, w Olszynach, okazało się, że to jest właśnie to, czego szukali Marcin i Adam. Kupili cztery sztuki. Trzy łanie i pięknego byka. Zwierzęta przyjechały do Staszkówki w grudniu.

Ucieczki to specjalność tych niesfornych jeleni 

Przez miesiąc wszystko układało się po myśli początkujących hodowców. Nieszczęście zdarzyło się z początkiem nowego roku. - To był pierwszy tydzień stycznia - wspomina Marcin. - Gdy rano poszedłem je nakarmić, okazało się, że zagroda jest pusta. - Dałem radę zagonić z powrotem do zagrody dwie łanie - opowiada. - Byk i druga łania poczuły zew wolności i nigdy już do mnie nie wróciły.

Niestety, po kilkunastu dniach, gdy znów poszedł rano do zagrody, zastał w niej jedną z łań nieżywą, drugiej nie było. - Muszę przyznać, że wtedy się trochę załamałem - mówi Marcin. - I pewnie nic by z tego hodowania nie wyszło, gdyby nie to, co przytrafiło się po kilku tygodniach - dodaje.

To, co zmieniło nastawienie Marcina, to powrót pod zagrodę łani, która zbiegła. - Sama przyszła i już została - mówi, nie kryjąc zadowolenia. - Dodatkowo okazało się, że jest cielna i z początkiem lata doczekaliśmy się jej potomstwa - dodaje z radością w głosie.

Marcin i Adam z pomocą rodziny przygotowali dla jeleni nową zagrodę. Tym razem taką, która gwarantowała zwierzętom bezpieczeństwo, ale też uniemożliwiała im kolejne ucieczki. - Mamy ogrodzone mniej więcej półtora hektara - mówi Marcin. - To dla takiego jak nasze, w sumie niewielkiego stada, teren optymalny.

Obecnie w Staszkówce jest 10 jeleni. Siatka ma wysokość dwóch metrów i osadzona jest na drewnianych słupkach. Wokół wybiegu zainstalowany jest też na wysokości 30 centymetrów, na zewnątrz, elektryczny pastuch, który ma odstraszać bezdomne psy, które za pierwszym podejściem mogły wystraszyć jelenie, które rzuciły się do desperackiej ucieczki. - Hodowla zwierząt to przede wszystkim duża odpowiedzialność - podkreśla Marcin. 

Mała farma w Staszkówce  pozwala jeleniom na życie bardzo zbliżone do tego, które pędzą w swoim naturalnym środowisku.

Zwierzęta są jak żywe kosiarki, trawa znika

- Moje stadko w lecie jest praktycznie samowystarczalne - relacjonuje hodowca ze Staszkówki. - Przez zagrodę przepływa strumień, z którego piją wodę, a tutejsza roślinność zupełnie im wystarcza. No i łąki nie trzeba kosić, bo sieką ją równo.

Zimą jelenie dostają siano lub kiszonkę oraz bardziej treściwy pokarm: owies, jęczmień, kukurydzę, rośliny okopowe, marchew czy buraki. - To bardzo wdzięczne zwierzęta, które przywiązują się do swojego opiekuna - mówi uśmiechnięty. - Oczywiście tylko łanie potrafią to okazać, byki są chyba na to zbyt dumne.

Po pięciu latach zajmowania się jeleniami, Marcin bez lęku wypuszcza łanie z zagrody, tak by popasły się na łące, która jest obok niej. Gdy jednak je zawoła, to wracają za bramę. Łanie też podchodzą do niego, by z ręki zjeść jakiś smakołyk, dorodne jabłko czy marchewkę.

Jelenie sika to zwierzęta, które mogą być alternatywą w hodowli, zwłaszcza na słabszych gruntach. Nie są zbyt wymagające, jeśli chodzi o pokarm. Dostarczają bardzo dobrej jakości mięsa, o niskiej zawartości tłuszczu. Byki zrzucają swoje poroże, co również może przynosić jakiś dochód. Ich skóra jest bardzo dekoracyjna i wytrzymała. - To wszystko prawda - stwierdza Marcin. - Tyle tylko, że my nie po to je trzymamy, by je zabijać na mięso czy dla skóry, jeśli sprzedajemy, to tylko żywe i do dalszej hodowli - podkreśla. 

 

Źródło: Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska