Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Jestem ojcem pedofila. Wyrósł na bestię. Wstyd mi"

Magdalena Balicka
77-letni Włodzimierz wspomina dzieciństwo syna Romka. Teraz to Roman B., pedofil i gwałciciel. Staruszek wytykany palcami przez sąsiadów nie przyznaje się do dziecka. - Wyrósł na bestię - mówi.

51-letni Roman B. około 20 lat spędził za kratami. Jest recydywistą, od 1995 roku wielokrotnie był skazywany za przestępstwa wobec dzieci. Ostatni raz zaatakował jesienią 2013 r. w Chrzanowie na terenie ogródków działkowych. Brutalnie zgwałcił 10-letniego chłopca. Sąd skazał go na kolejne 12 lat więzienia.

Historią pedofila z Chrzanowa przez wiele tygodni żyła cała Polska. Reporterom "Gazety Krakowskiej" udało się porozmawiać z ojcem "bestii z Chrzanowa", bo tak mówi się tutaj o Romanie B.

Miał zostać w życiu kimś
- Mam piątkę dzieci: Mietka, Władka, Romka, Baśkę i Kryśkę. Romek był najmłodszy z synów. Miał zostać w życiu kimś - zaczyna swą opowieść Włodzimierz B. Przyznaje, że dzieci go zawiodły, poza Kryśką, z którą mieszka do dzisiaj.

- Najgorszy był Mietek, pijak, rozrabiaka. Do śmierci żony terroryzował nas w domu - przekonuje. Romek jako dziecko był najbardziej ułożony z rodzeństwa. - Chciał zostać kierowcą zawodowym. Marzył, że znajdzie dobrze płatną pracę i zarobi na własny samochód- wspomina pan Włodzimierz.

Bawili się w dom
50-letnia Krystyna, siostra Romka, pamięta, jak bawiła się z nim w dom. - Wyciął w takim wielkim tekturowym pudle okna i drzwiczki. Udawaliśmy, że to nasz domek - wspomina z uśmiechem. Pamięta, że podjadał jej łakocie, które przynosiła mama. - Był chyba najfajniejszy z braci. Czasem bawiliśmy się też na trzepaku koło domu - zamyśla się Krystyna. - Uczył mnie, jak robić fikołki - dodaje. Ostatni raz widziała Romka we wrześniu przed dwoma laty, gdy wyszedł z więzienia po odsiedzeniu wcześniejszej kary.

- Wychudzony, małomówny. Taki dziwny, nieswój wrócił - zaznacza. Przy obiedzie zapytała go, co u niego słychać. - Odburknął coś pod nosem, jak do obcego człowieka - mówi. Ona także nie była rozmowna. - Wiedziałam przecież, za co siedział. Bałam się nawet spojrzeć mu w oczy. Co w nich mogło siedzieć? Diabeł jakiś na pewno - wyznaje starsza siostra Romka.

Przed tragicznym zdarzeniem z jesieni 2013 roku, jej ojciec przeprowadził z synem poważną rozmowę. - Bałem się go trochę. Był taki zimny jak głaz, źle mu patrzyło z oczu - przyznaje. Romek wyznał mu, że jest chory i prosił o pomoc. - Powiedział, że więzienie bardzo go zmieniło, że bez lekarza nie da sobie rady - wspomina pan Włodzimierz.

Miejskim autobusem pojechał z Romkiem do szpitala w Chrzanowie. Został umieszczony na oddziale psychiatrycznym. - Dlaczego oni go wypuścili po dwóch tygodniach, i to na jego życzenie? Gdyby go przytrzymali, nie doszłoby do tej ostatniej tragedii - chowa głowę w dłoniach Włodzimierz B. Łzy same napływają pod powieki.

Pamięta ten dzień
Pamięta dzień, w którym Romek poszedł na działkę, by zgwałcić dziecko. - Powiedział, że zostawił coś w ogródkach działkowych, chyba czapkę. Gdy nie wrócił po godzinie, dwóch, ani trzech, czułem już, że coś złego się stało - wyznaje. Tego samego dnia do domu Włodzimierza wpadła policja. - Szukali Romka. Dopadli go w pobliżu ogródków - relacjonuje 77-latek. Jest przekonany, że jeśli Romek wyjdzie kiedykolwiek z więzienia, nadal będzie szukał swych ofiar. - On jest chory. Powinien siedzieć w szpitalu psychiatrycznym, a nie w więzieniu. Ja zrobiłem wszystko, co mogłem. Zaprowadziłem go do lecznicy - wyznaje ze łzami w oczach.

Uważa, że pobyt za kratami jeszcze bardziej go zniszczył psychicznie.
- Każdy wie, jak pedofilów traktują inni więźniowie. Są tam poniżani, bici. Powinni mieć osobne cele i stałą opiekę psychiatry - dzieli się spostrzeżeniami mężczyzna. - Nie wychowałem pedofila. To miał być normalny chłopak - wykrzykuje.

Wyparł się syna
Problemy z Romkiem zaczęły się zaraz po szkole. - Jak to młody chłopak - krew w żyłach, nie woda. Bójki się zdarzały i jakieś drobne wybryki - wyznaje ze wstydem pan Włodzimierz. Nie zamierza jednak tłumaczyć się za syna.

- Dziś jak ktoś mnie spyta, czy ten Romek to mój syn, to ja się wypieram. Wstydzę się go - zaznacza mężczyzna. Przyznaje, że mając pięcioro dzieci trudno poświęcić im wystarczająco dużo czasu. - Krysia do dziś leczy się psychiatrycznie. Mietek i Władek to alkoholicy - dodaje.

Już nie wyjdzie
Wyrok w sprawie Romana B. uprawomocnił się latem ubiegłego roku. Wielokrotny recydywista ma karę odbywać w więzieniu, w którym będzie poddany specjalistycznej terapii. Po odbyciu wyroku trafi do zamkniętego szpitala psychiatrycznego w celu dalszego leczenia.

Prokurator domagał się dla niego kary 15 lat, sąd wydał mniejszy wyrok, bo u oskarżonego stwierdzono ograniczoną poczytalność.
- Nie byłem nigdy u niego w więzieniu i nie pojadę teraz. Za to, co zrobił ręki bym mu już nie podał - wyznaje Włodzimierz. Od wielu miesięcy zmaga się ze śmiertelną chorobą. - Jestem już stary, moje dni są policzone. Teraz chcę mieć tylko trochę świętego spokoju - dodaje, spoglądając na jedyne zachowane zdjęcie Romka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska