Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy bardzo rozrzutnymi biedakami

Daniel Szafruga
Wyszkolenie polskiego pilota F-16 w USA kosztuje 3 mln dolarów. Niewiele mniej pilotujących śmigłowce, samoloty transportowe. Służą 15-20 lat i odchodzą na emeryturę, choć większość z nich może dalej latać lub być instruktorami.

Polski pilot odchodzi, bo jak przyznaje, nie mając politycznego wsparcia nie ma też szans na awans. Chciał pracować jako instruktor-cywil, nie dla pieniędzy, ale by się czymś zająć. Ale wojsko nie było zainteresowane.

Pilot wspomina jak spotkał swoich amerykańskich instruktorów. Gdy powiedział im, że nic nie robi, bo wojsko go nie potrzebuje. Usłyszał: musicie być bardzo bogatym krajem.

Amerykańscy piloci wojskowi po zakończeniu służby mają obowiązek, jeżeli zdrowie dopisuje, co roku wylatać odpowiednią liczbę godzin, są powoływani do Gwardii Narodowej. Najlepsi pracują jako cywilni instruktorzy.

Nie dlatego, że chcą, zmuszają ich do tego przepisy. Dorabiający emeryt to dla każdej armii tani pracownik, z wyjątkiem naszej.

Nasz MON nie potrafi wykorzystać specjalistów, których wyszkolenie kosztowało miliony dolarów. Dotyczy to nie tylko pilotów. Niektórzy, najczęściej ci z oddziałów specjalnych, po odejściu do cywila, dostają z nudów świra. Szukają więc adrenaliny. Zaciągają się do prywatnych armii lub jako ochroniarze statków handlowych. Nikt nie wie co robią a mogą wiele. Wykorzystaniem ich umiejętności w kraju, państwo nie jest zainteresowane.

Zdolność marnowania pieniędzy podatników dotyczy nie tylko wojska. Prawie każdy państwowy szpital ma jak nie tomograf komputerowy to urządzenie do rezonansu magnetycznego. Tyle, że pracują one na pół gwizdka, bo brakuje pieniędzy na pełne ich wykorzystanie. W rezultacie na badanie czeka się rok i nie wszyscy mają szczęście zostać zdiagnozowani.

Krakowski Instytut Fizyki Jądrowej wybudował za 270 mln zł protonowe urządzenia do leczenia nowotworów, których nie można zwalczyć chemioterapią ani operacyjnie.

Ponad 10 miesięcy NFZ szukał pieniędzy na leczenie tą metodą. A w tym czasie wysłał do Berlina na protonowe usuwanie raka blisko 30 osób. Płacąc więcej niż kosztowałoby to w Krakowie.

Ilu Polaków sfinansowało sobie takie leczenie nie czekając na zgodę NFZ i domaga się zwrotu pieniędzy, nie wiadomo.

Gdy NFZ znalazł środki na leczenie protonami 13 pacjentów, to okoniem stanęło Centrum Onkologii, mające ich wysyłać do Instytutu Fizyki Jądrowej. Lekarze stwierdzili, że tylu chorych w Polsce nie ma i umowy z instytutem nie podpisali.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że tu nie chodzi o pacjentów, ale o urażoną dumę i pieniądze. Lekarze nie mogą się pogodzić z tym, że to nie oni mają tę cudowną zabawkę, tylko jacyś fizycy. A kto cierpi - wiadomo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska