Przykład działa najskuteczniej, dlatego w gminie Kamienica pomyślano o podobnych elektrowniach. Starania trwają od 2008 roku. Ich budowa wymaga uzgodnień m.in. z Ministerstwem Skarbu Państwa, dlatego pertraktacje zaczęto od ówczesnego wiceszefa tego resortu, którym był Michał Krupiński, wywodzący z powiatu limanowskiego.
Projektowana budowa kaskady energetycznej była już na etapie konkretów. Inwestorem miała być spółka z Jeleniej Góry, eksploatująca małe elektrownie wodne w Sudetach. Zamierzano połączyć funkcję energetyczną i retencyjną przedsięwzięcia. Uzgodnienia nie następowały jednak tak szybko, jak oczekiwali potencjalni inwestorzy, i sprawa powędrowała w urzędnicze szuflady.
- Wracamy do budowy elektrowni, bo teraz mogą one sprzedawać swój prąd trzy razy drożej niż ten z wielkich elektrowni - mówi dr Władysław Sadowski, wójt gminy Kamienica. - Taka cena czyni atrakcyjnym inwestowanie w nieduże elektrownie wodne. Budowniczy czekałby na zwrot kosztów nie pół wieku, a dziesięć, piętnaście lat. Ta perspektywa staje się nęcąca.
Kasę gotowi są wyłożyć górale gorczańscy, jak też przedsiębiorcy z innych stron. Jedna mała elektrownia kosztuje od 0,5 mln do miliona złotych.
- Budowa nie powinna być problemem, skoro w dawnych czasach też woda kręciła koła napędzające tartaki, młyny, folusze, a w naszej Kamienicy nawet urządzenia huty żelaza, po której już od dawno nie ma śladu - przekonuje Mieczysław Franczyk, szanowany mieszkaniec gorczańskiej gminy. - To powrót do lokalnej tradycji i "czysta" produkcja prądu, więc takie przedsięwzięcie nie powinno przeszkadzać ekologom.
Górale chcą, żeby budowę małych elektrowni połączyć z tworzeniem małych zbiorników retencyjnych. Kamienica potrafi bowiem być bardzo groźna podczas powodzi i jej częściowe ujarzmienie zapewniłoby spokój mieszkańcom.
Takie połączenie funkcji inwestycji nieco jednak komplikuje sprawę. Konieczne są bowiem kolejne uzgodnienia, nie tylko w zakresie ochrony środowiska, ale też własności terenów. Te należą do Lasów Państwowych i zarządów gospodarki wodnej.
Władysław Sadowski, wójt gminy Kamienica
Dobrze wiemy, w których miejscach rzeka Kamienica nadaje się do uruchomienia minielektrowni wodnych o mocy od 20 do 50 kilowatów. Musi tam płynąć sporo wody w ciągu całego roku, a spadek koryta ma być znaczny. W samej Kamienicy to rejon amfiteatru Saturn i ulokowanego poniżej zabytkowego dworu w centrum miejscowości. Tam mogą działać dwie turbiny. W dół nurtu odpowiednie jest miejsce w Kamienicy Dolnej, blisko szkoły. W górę rzeki dogodne lokalizacje są w Szczawie, obok przysiółków Bukówka, Białe i Bulandy.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+