Jeśli popatrzeć na to, jaki mecz zagraliście z Lechią, to chyba jedynym pozytywem tego spotkania jest to, że nie przegraliście w Gdańsku. Zgodzi się Pan z taką opinią?
Nie wiem, czy w ogóle można szukać pozytywów po takim meczu i tym, co zaprezentowaliśmy tutaj. Można się rzeczywiście zgodzić z tym, że chyba jedynym jest to, że nie przegraliśmy i że dopisujemy sobie jeden punkt. To oczywiście wielkiej chwały nam nie przynosi, ale biorąc pod uwagę to, jak graliśmy, powinniśmy się z tego cieszyć.
To porozmawiajmy o przyczynach. Dlaczego Wisła zagrała najsłabszy mecz tej wiosny?
Nie mam pojęcia. Choć trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni tylko dwa razy trenowaliśmy na normalnym boisku. A tak albo na sztucznej trawie, albo pod balonem - też na sztucznej nawierzchni. Wydaje mi się, że zawodnicy Lechii mieli większą swobodę w poruszaniu się po boisku. Wyglądali po prostu lepiej od nas. Trzeba to sobie powiedzieć otwarcie - Lechia była lepsza. W całym tym negatywnym dniu trzeba chyba tylko się pocieszać, że ciągle wiosną nie przegraliśmy. Przynajmniej nasi obrońcy stanęli na wysokości zadania, Sergei również, i nie straciliśmy bramki.
Mieliście mnóstwo strat, niedokładności w grze. Chce Pan powiedzieć, że powodem było to, że nie trenowaliście na normalnym boisku w ostatnim czasie?
Absolutnie nie można sprawy stawiać w ten sposób. Jak ktoś zakłada koszulkę Wisły Kraków, to powinien mieć świadomość, w jakim klubie gra. To do czegoś zobowiązuje. Tak proste błędy indywidualne, jakie robiliśmy w tym meczu, nie mają prawa się pojawiać na takim poziomie jak ekstraklasa.
Teraz przed wami dwa mecze u siebie i półfinały Pucharu Polski. Trzeba zatem chyba jak najszybciej zapomnieć o meczu z Lechią Gdańsk i już mobilizować się na konfrontację z Piastem Gliwice.
Przed nami bardzo długa podróż. To będzie wystarczający czas, żeby każdy z nas przeanalizował sobie swój występ w Gdańsku, zastanowił się, co robił na boisku. Wtorek będziemy mieć wolny, a później trzeba będzie już rzeczywiście zacząć myśleć o Piaście i o tym, co zrobić, żeby zagrać lepiej. Wiadomo, jaki mamy kalendarz, więc nie ma co płakać. Zagraliśmy w fatalnym stylu, ale nie przegraliśmy. W następną niedzielę będziemy chcieli i zagrać lepiej, i osiągnąć lepszy wynik.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+