Poprzez serie obserwacji i zaplanowanych eksperymentów dokładnie opisał biologię pospolitych mieszkańców gleby. Udowodnił ich kolosalne znaczenie dla istnienia życia na Ziemi. I tym samym stał się twórcą oligochetologii, czyli dyscypliny zoologii poświęconej skąposzczetom, grupie pierścienic.
Kto by pomyślał, że tytan nauk przyrodniczych miał ochotę poświęcić czas i uwagę małym zwierzakom żyjących poza zasięgiem naszego wzroku. Pewnie znajdą się tacy, którzy popukają się w czoło. Dżdżownice? Toż to co najwyżej obiekt zainteresowania wędkarzy. To wielki błąd. Współczesne badania przypisują dżdżownicom przynajmniej kilka, kilkanaście procent dodatkowych plonów roślin jadalnych.
W glebie ukryta jest przynajmniej połowa różnorodności przyrodniczej planety. Wrócę do Darwina. W 1881 roku publikuje niewielkie dziełko poświęcone dżdżownicy. Książeczka rozchodzi się niczym świeże bułeczki. O niebo lepiej niż słynne dzieło „O powstawaniu gatunków. I mało tego, opracowanie wciąż nie straciło wartości naukowej.
