Protesty w Kazachstanie nie słabną. Prezydent państwa Kasym-Żomart Tokajew ogłosił w piątek, że dał siłom bezpieczeństwa rozkaz strzelania do protestujących bez ostrzeżenia, "tak, by zabić". Określił ich przy okazji jako "terrorystów". Kazachskie MSW podało tego dnia, że podczas operacji w kraju zabito 26 osób, które według resortu były uzbrojone. Poinformowano też o śmierci 18 funkcjonariuszy resortów siłowych.
Jak podały w niedzielne popołudnie media, w wyniku pacyfikacji strajków zginęły już do tej pory 164 osoby. Wśród ofiar są dzieci, w tym 4-letnia dziewczynka oraz chłopcy w wieku 11 i 15 lat. Kazachski resort zdrowia wskazał, że od początku zamieszek, które wybuchły 2 stycznia, 103 osoby zginęły w mieście Ałmaty, w regionie Kyzyłorda - 21 osób, w obwodzie żambylskim - 10 osób, w rejonie Ałmaty - 8 osób. Podano także, iż 2265 osób zwróciło się w czasie zamieszek o pomoc medyczną. W szpitalach przebywa już 719 osób, z czego 83 są w stanie ciężkim.
Wcześniej, w niedzielny poranek, władze kraju podały dane o liczbie zatrzymanych strajkujących. - Do tego momentu w całym Kazachstanie zatrzymano 5135 osób - poinformował szef kazachskiego MSW Jerłan Turgumbajew na antenie kanału telewizyjnego Chabar 24. Jak wskazał dalej, wszczęto 125 śledztw przedprocesowych w sprawach stosowania przemocy wobec urzędników państwowych, chuligaństwa, zabójstw oraz rozbojów i kradzieży.
Jak wynika z informacji władz kazachskich, mimo gróźb otwarcia ognia do protestujących i siłowej pacyfikacji zamieszek, chaos w kraju nie ustaje. - Podczas zamieszek uszkodzonych i zniszczonych zostało ponad 400 samochodów, z czego 346 to wozy policyjne - podał Turgumbajew. Minister podkreślił też, że uczestnicy zamieszek mieli odbierać funkcjonariuszom służb ich mundury i "przebierać się w nie, aby popełniać przestępstwa i podważać autorytet władz".
Szef kazachskiego resortu spraw wewnętrznych przekazał także informację o śmierci kolejnych 16 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. - W tych dniach, chroniąc porządek publiczny i porządek konstytucyjny kraju, zginęło 16 funkcjonariuszy, a ponad 1300 policjantów i członków Gwardii Narodowej oraz pracowników ministerstwa obrony oraz agencji specjalnych zostało rannych - powiedział.
Liczba ponad 5 tysięcy zatrzymanych wskazuje, że strajki nie słabną. Jeszcze wczoraj władze kraju informowały o 4404 zatrzymanych.
Przypomnijmy, że na prośbę prezydenta Kazachstanu, do kraju wkroczyły oddziały wojsk innych państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Poza Kazachstanem, do tego sojuszu należą jeszcze Rosja, Armenia, Białoruś, Tadżykistan i Kirgistan.
Swoje "wsparcie" wojskowe błyskawicznie wysłał Tokajewowi Władimir Putin. - Jednostki kontyngentu pokojowego zaczęły wypełniać zadania ochrony ważnych obiektów w Kazachstanie - podał rosyjski resort obrony. - Jednostki z rosyjskiego kontyngentu pokojowego, które wcześniej przybyły na terytorium Republiki Kazachstanu, zaczęły wypełniać przydzielone zadania ochrony ważnych obiektów - lotnisk i kluczowych obiektów infrastruktury społecznej - dodano.
Według komunikatu MON w Moskwie, celem interwencji jest "ochrona ważnych obiektów państwowych i wojskowych, pomoc siłom porządku publicznego Republiki Kazachstanu w ustabilizowaniu sytuacji i przywróceniu jej na drogę porządku prawnego".
Trwające w Kazachstanie od kilku dni protesty to sprzeciw Kazachów wobec podwyżek cen używanego jako paliwo gazu skroplonego. W środę akcje protestacyjne przerodziły się w zamieszki, a do postulatów ekonomicznych dodano postulaty polityczne - odejście z polityki poprzedniego prezydenta, 81-letniego Nursułtana Nazarbajewa, który mimo odejścia z urzędu w 2019 roku nadal posiadał znaczne wpływy. Protestującym udało się wymusić dymisję rządu, lecz w piątek prezydent Tokajew poinformował, że strajki będą pacyfikowane siłą, a "terroryści" niszczą "porządek konstytucyjny kraju".
