https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kazali zdrowej czekać na śmierć. Domaga się od szpitala 300 tys. zł

Artur Drożdżak
Maria Tomera-Szostek
Maria Tomera-Szostek fot. Anna Kaczmarz
Maria Tomera-Szostak, 69-letnia emerytka, przed krakowskim sądem domaga się, od Szpitala Wojskowego przy ul. Wrocławskiej w Krakowie, 300 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę i błędy medyczne. Od lekarzy placówki usłyszała, że ma nowotwór złośliwy i niebawem umrze. Po tych słowach wezwała notariusza i sporządziła testament.

Trzy miesiące kobieta spędziła na oddziale paliatywnym. Wraz z mężem czekała na swoją śmierć. Na szczęście trafiła do innego szpitala. A tam się okazało, że pani Maria nie ma złośliwego guza!

Proces cywilny w tej sprawie nabiera przed sądem rumieńców. W środę nie stawiło się dwoje świadków, w tym jeden z lekarzy. Oboje zostali ukarani grzywną po 500 zł. Do wyroku brakuje jeszcze opinii biegłych. Prawdopodobnie przygotuje ją zespół ekspertów z Zakładu Medycyny Sądowej z Łodzi. Sąd odroczył rozprawę do stycznia 2014 r. Wtedy też przesłucha trzech ostatnich świadków.

69-letnia dziś Maria Tomera-Szostak na początku 2011 r. zaczęła cierpieć na biegunki i wymioty. Zgłosiła się na oddział ratunkowy szpitala przy ul. Wrocławskiej, gdzie zalecono jej badania: USG brzucha, gastroskopię. Niczego nie wykryto.

Pogorszenie stanu zdrowia nastąpiło w czerwcu. Kobieta znowu poszła do tego szpitala i wtedy dowiedziała się, że ma nowotwór złośliwy. - Lekarz na komputerze mi pokazywał, jak bardzo rozsiany jest nowotwór. Była konieczna operacja wycięcia części jelita grubego - wspomina Stanisław, mąż kobiety.

15 czerwca kobieta trafiła na salę operacyjną, ale po kilku dniach musiano powtórzyć zabieg, bo pojawiły się komplikacje. Okazało się, że lekarze źle zespolili jelito. Skutek: ropa w jamie brzusznej, stan zapalny.

Pani Maria trafiła na oddział intensywnej terapii. I znowu dwa razy pod rząd pod nóż chirurgów. W lipcu skierowano ją na oddział paliatywny dlatego, że w zakładzie patomorfologii szpitala przy Wrocławskiej stwierdzono po biopsji, że kobieta ma nowotwór złośliwy, choć bez przerzutów.

- Usłyszałem od lekarzy, że stan żony jest bardzo ciężki, bez szans na wyleczenie. Poinformowali mnie, że na oddziale paliatywnym jest spokój i cisza - opowiada Stanisław Szostak.

Jego żona trafiła tu 12 lipca 2011 r. 69-latka przeżyła koszmar. Leżała na łóżku tuż przy sali pożegnań, gdzie rodziny żegnały zmarłych. Z dnia na dzień czuła się coraz słabiej, po lekach nasennych cały czas spała, leki psychotropowe powodowały, że była otępiała, miała problemy w kontaktach z innymi. Niewiele pamięta z tego okresu. Nie kojarzy nawet, by zawieziono ją na jednodniowe badania do Centrum Onkologii przy Garncarskiej. Czekała na kolejne badania, ale niewiele się działo.

- Gdy zapytałem lekarza, dlaczego nikt nie leczy żony, wytłumaczył mi, że na tym oddziale nie ma leczenia, tylko eliminowanie bólu. Zaproponował wsparcie psychologa - relacjonuje mąż pacjentki.

Wezwał on notariusza, żona spisała testament. Coraz częściej padało słowo hospicjum.

- Pożegnałam się ze wszystkimi - wspomina krakowianka. To trwało trzy miesiące - od 12 lipca do 9 września. Dopiero gdy Tomera-Szostak wypisała się do domu, a następnie trafiła do innego szpitala, okazało się po badaniach, że kobieta nie ma raka.

- Naszym zdaniem, podczas pobytu pacjentki przy Wrocławskiej popełniono trzy rodzaje błędów - mówi adwokat Janusz Sawicki. - Pierwsze były błędy diagnostyczne. Potem niewłaściwa prognoza, że jest nieuleczalnie chora. I wreszcie, zamiast podjąć kurację, lekarze zainicjowali leczenie paliatywne. Podawali jedynie środki przeciwbólowe.

Szpital odpiera zarzuty, płacić nie chce, czeka na wyrok.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 16

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
Pacjent
To przecież nie jest jedyny taki przypadek. Dlaczego nie piszecie ludzie ?????????
O
Ordynator
Takie przypadki zdarzają się bardzo często. My lekarze musimy to jakoś znosić.
s
sędzia
Piszecie o tym przypadku i co dalej. Pogadamy ponarzekamy a winni zostaną uniewinnieni. Takie beznadziejne mamy prawo. Róbcie coś z tym żeby takich przypadków nie było. Trzeba takich lekarzy zwalniać i karać. Dlaczego toleruje się to i są bezkarni ???????
A
Anna
Szczególnie nadgorliwy w tej kwestii jest dr Andrzej (taki tęgi)
a
august
Przeczytajcie opinie o tych "lekarzach" z oddziału paliatywnego to wtedy zmienicie zdanie !
To nie są pojedyncze przypadki !
m
mor
Dr A.N. chyba pomylił się z powołaniem. Nie tam jego miejsce, chyba, że lubi koperty.
A
Aga
Z dzieckiem trzeba w nagłych sytuacjach zgłaszać się do placówek gdzie są pediatrzy, wtedy najwiekszą szansa na skuteczna pomoc, rzeczywiście w 5 WSzK nie ma padiatrii ani pediatrów więc o co Ci chodzi???...
m
mysza
Na tym oddziale odchodziła moja mama. Byłam wdzięczna całemu personelowi za serce w tych ostatnich tygodniach Jej życia. Mama była bardzo zadbana, było czysto, personel pomocny. Pani ordynator odpowiadała na wszystkie moje pytania. Przygotowała mnie psychicznie na odejście mamy. Dziękuję dr A.N. za wszystkie rozmowy.
Dla mnie piszesz totalne bzdury !!!
k
kazelot
Pamietajcie że lekarze zarabiają na leczeniu pacjentów a nie na ich WYLECZNIU, gdyby istaniała pigułka zdrowia to wlasnie lekarze by ją ukryli bo straciliby prace. Szpitale nie mają na celu pomóc - tylko zarobić a więc nie licz na to że ktoś Ci powie że jesteś zdrowy i nie potrzebujesz leczenia
M
Maria
To szpital -wykańczalnia.Sąsiadka poszła tam na operację zaćmy,a umarła na zapalenie płuc.
u
umga
Coraz częściej szkolone chamy niszczą zdrowie nam,na aparaturze szpitalnej prywatnie robią kokosy.DLACZEGO NIE MA KAMER ABY UDOWODNIĆ TYM TYPOM jak pracują.Nagminnie godz.pracy ich nie dotyczą chodzą i wychodzą kiedy im pasuje,czy ktoś ukróci takie POstęPOwanie.
s
szok
Kiedyś mieszkałem na ulicy wrocławskiej, mój syn zachorował więc poszedłem z nim do najbliższej placówki - czytaj szpital wojskowy. Trafiłem do tego szpitala grubo po północy z rocznym dzieckiem na rękach które miało ponad 40 stopni gorączki i było praktycznie nie przytomne. Nikt się nami nie zainteresował - "bo nie mamy oddziału dziecięcego". Nawet nie podano dziecku leków na zbicie temperatury tylko odesłano nas w tym stanie do innego szpitala.
T
Teri
Leżałam kilkukrotnie w tym szpitalu na oddziale wewnętrznym - brud, smród i ubóstwo. Ordynator nie wymaga od salowych utrzymania czystości, śmieci leżą na podłodze, toaleta przypomina tą z okresu PRL-u. W związku z tym, że wykonuje się tam dużo kolonoskopii - można sobie wyobrazić jak wygląda niesprzątana toaleta. Niektóre pielęgniarki nie potrafią założyć wenflonu tylko po kolei haratają żyły. Jak zgłosiłam lekarce, że oprócz zapalenia trzustki doszły silne bóle kręgosłupa i nie mogę wstać, to mnie skrzyczała, że to nie jest schorzenie, na które zostałam tam przywieziona i nie będzie się tym zajmować. Jednym słowem koszmar. To nie jest dawny Szpital Wojskowy, gdzie dostanie się tam było szczytem marzeń. Ja jestem zrozpaczona, bo pogotowie z mojej dzielnicy zawozi tylko tam i nie mam wyboru dlatego już 2 krotnie odmówiłam zgody na położenie się na tym oddziale, ryzykując własnym życiem /wiadomo co znaczy zapalenie trzustki!/. Ostrzegam wszystkich przed tym szpitalem !!!
G
Gość
Tam jest więcej takich przypadków. Oddział Paliatywny w tym szpitalu to porażka medycyny. Tym powinna się zainteresować Izba Lekarska i Prokuratura !
Ś
Świadek
Lekarze z tego oddziału a zwłaszcza dr A. N. to bezlitośni i bezduszni oprawcy !
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska