Zobacz także:
Intencję arbitra odgadł też, niestety, zapiewajło Cracovii, który tuż po rozpoczęciu minuty ciszy, zaintonował: "Lechia Gdańsk! K*** szajs!". Wraz z nim bezrefleksyjnie ryknęło tę frazę kilkaset gardeł. - Otrzymaliśmy odgórnie informację, by minutą ciszy uczcić pamięć tych tragicznie zmarłych kibiców. Niestety, to było tylko kilka sekund ciszy. Przykro było tego słuchać - mówi nam sędzia Lyczmański, który - widząc co dzieje się na stadionie - skrócił symboliczną minutę do minimum.
To już druga w ostatnim czasie sytuacja, w której kibice Cracovii drwią z ludzkiej śmierci. Podczas listopadowego meczu z Sandecją zaprezentowali oprawę, w której chełpili się morderstwem kibica Wisły. Trybuny przy Reymonta 22 też chwaliły się zabiciem fana Cracovii, ale zakłócenie oficjalnej minuty ciszy ku pamięci zmarłych to sprawa bez precedensu.
Jedyną reakcją klubu jest ogólnikowy komunikat, jaki jest wydawany po każdym takim zdarzeniu
- Jest mi wstyd jako kibicowi Cracovii, jako krakowianinowi i jako zwykłemu człowiekowi. Ciężko to zrozumieć. To jest absolutne zdziczenie - grzmi Leszek Mazan, ceniony publicysta i kibic "Pasów", dodając: - Oni teraz ryczą, deprecjonując pamięć tragicznie zmarłych kibiców Lechii, tylko dlatego, że to klub zaprzyjaźniony z Wisłą, a zaraz pójdą w patriotycznej demonstracji pod biało-czerwonymi sztandarami... Oni wszyscy ryczą: "Piłka nożna dla kibiców!". Owszem, dla kibiców, ale rodzaju ludzkiego!
Haniebne zachowanie kibiców "Pasów" nie pozostało bez echa. Większość sympatyków stanowczo potępia sobotni incydent, dając temu wyraz m.in. na forach internetowych. Inicjator skandalicznego okrzyku jest jednak przekonany o słuszności swojego postępowania, o czym zawiadamia pod pseudonimem na jednym z kibicowskich forów. Według naszych ustaleń, osobą kierującą dopingiem z gniazda na trybunie za jedną z bramek, jest Radosław Rokita, członek zarządu Stowarzyszenia Tylko Cracovia, syn zastępcy komendanta głównego policji nadinsp. Andrzeja Rokity.
Skandaliczną oprawą meczu z Sandecją i sobotnim zachowaniem, a także pluciem na dziennikarza naszej redakcji i szkalowaniem jego imienia przy każdej okazji (sprawą zajmuje się policja), kibole Cracovii ewidentnie badają granicę, do jakiej mogą się posunąć. Każde z tych wydarzeń, które pozostało bez stanowczej reakcji klubu z ulicy Kałuży, przesuwa tę granicę coraz dalej.
Nie inaczej jest tym razem. Prezes klubu Janusz Filipiak nie odbierał w poniedziałek telefonu, a oficjalna reakcja Cracovii ogranicza się do ogólnikowego, standardowego komunikatu, jaki jest wydawany po każdym tego typu zdarzeniu. "Ubolewamy nad tym, że taka sytuacja miała miejsce. Potępiamy takie zachowanie. Zrobimy wszystko, by takie sytuacje już nigdy nie miały miejsca na naszym obiekcie" - czytamy w przesłanym nam oświadczeniu. Ile razy jeszcze?
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+