WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Mecz Wisły Kraków ze Stalą Rzeszów poprzedziła minuta ciszy, poświęcona zmarłym byłym piłkarzom „Białej Gwiazdy” Arturowi Sarnatowi i Andrzejowi Sykcie. Kibice oddali też hołd tej dwójce specjalnym transparentem, brawami i skandowaniem ich nazwisk.
Wisła ruszyła od pierwszego gwizdka mocno na Stal. Krakowianie zepchnęli gości do głębokiej defensywy. Podopieczni Mariusza Jopa atakowali skrzydłami, środkiem, na różne sposoby. Zamknęli rywali na ich połowie. Stal pierwszy raz wyszła z atakiem dopiero w dwunastej minucie. Całość wykończył jednak Tomasz Bała mocnym, ale niecelnym strzałem. To był jednak moment, który jakby zachęcił przyjezdnych do bardziej odważnej gry. Efekt przyszedł szybko, bo w 14 min Stal znowu zaatakowała. Tym razem skutecznie. Lewą stroną, z której dośrodkował wspomniany Bała. A całość wykończył strzałem z bliska głową Szymon Łyczko.
Wisła ruszyła do ataków, znów przycisnęła Stal, ale przez kilkanaście minut nie rodziły się z tego sytuacje. Pierwszą mieliśmy w 31 min, ale za to od razu stuprocentową. Po rzucie rożnym wiślacy dobrze „wyczyścili” przedpole. Tak, że czystą pozycję do strzału miał Mariusz Kutwa. Uderzył bez przyjęcia, nie trafił jednak w bramkę.
Dwie minuty później mieliśmy już jednak remis. Tym razem po akcji Rafał Mikulca piłkę w polu karnym tyłem do bramki i z obrońcą na plecach opanował Łukasz Zwoliński. Napastnik Wisły podbił sobie jednak futbolówkę i znalazł miejsce do oddania nie tyle mocnego, co sprytnego strzału. Piłka wpadła w górny róg bramki obok zaskoczonego Krzysztofa Bąkowskiego.
Krakowianie wyrównali, ale paradoksalnie po tym golu, to Stal przejęła inicjatywę, ona atakowała już do przerwy częściej. Może nie zrodziła się z tego jakaś stuprocentowa okazja, ale końcówka pierwszej połowy toczyła się ze wskazaniem na gości.
Drugą połowę lepiej zaczęła Wisła i to ona dominowała. Była prawie cały czas w ataku, ale bardziej biła głową w mur niż stwarzała sobie dogodne okazje na gole, Brakowało przyspieszenia w decydujących momentach, ostatniego dokładnego podania. Stal głównie się broniła, ale nie była to defensywa rozpaczliwa. Raczej dobrze poukładana. No i rzeszowianie nie rezygnowali z kontr. Wiślacy musieli być cały czas czujni również w obronie.
W 80 min krakowianie mieli wreszcie dobrą okazję. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową strzelał Alan Uryga, został zablokowany, ale dobijał i gości ratowali się wybiciem piłki z linii bramkowej. W doliczonym czasie gry Wisła miała jeszcze piłkę meczową. Po rzucie wolnym w dobrej sytuacji znalazł się Giannis Kiakos, ale trafił w słupek. I tak krakowianie musieli zadowolić się zaledwie jednym punktem.
Wisła Kraków - Stal Rzeszów 1:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Łyczko 14, 1:1 Zwoliński 33.
Wisła: Letkiewicz - Jaroch (78 Kiakos), Uryga, Kutwa, Mikulec - Carbo, Igbekeme (63 Duda) - Baena (77 Gogół), Rodado, Alfaro (63 Kiss) - Zwoliński.
Stal: Bąkowski - Warczak, Kaczor, Kościelny, Wachowiak (82 Pena) - Piotrowski, Thill - Łyczko (70 Łysiak), Kądziołka, Duljević (64 Prokić) - Bała (82 Kaczówka).
Sędziował: Daniel Sylwestrzak (Wrocław). Żółte kartki: Bała, Łyczko. Widzów: 16 768.
