Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka dni po przeprowadzce do upragnionego mieszkania trafił do szpitala. AKTUALIZACJA

Halina Gajda
Halina Gajda
Rodzina Zielińskich nie nacieszyła się zbyt długo nowym mieszkaniem. Zaledwie cztery dni po przeprowadzce, Jacek trafił do szpitala. Jego stan poważnie się pogorszył. W zasadzie wymaga całodobowej opieki. Żona nie ma wielkich szans na pracę w tej sytuacji, a na utrzymaniu jest dwójka małych dzieci.

26 lipca 2019, AKTUALIZACJA

W środę 24 lipca, po ciężkiej chorobie pożegnaliśmy śp. Jacka Zielińskiego. Takiej informacji się nie spodziewaliśmy - w niedzielę Jacek Zieliński przegrał z chorobą, która od miesięcy wyniszczała jego organizm. Jeszcze w miniony piątek pisaliśmy o nim, w imieniu Jego i jego rodziny prosiliśmy o pomoc. Wszyscy pełni nadziej, że jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze dzieci i żona będą się nim cieszyć. Tymczasem w weekend Jacek trafił do szpitala. Natychmiast troskliwie zajęli się nim personel oddziału onkologii. Lekarze Zofia Szara, Łukasz Pierzchała, Ewa Rzepka czuwali razem z bliskimi Jacka, troszczyli się, by nie cierpiał. Ogromnym wsparciem w ostatnich godzinach życia były dla Jacka i jego bliskich pielęgniarki. Anna Zielińska, żona śp. Jacka dziękuje za naszym pośrednictwem, wszystkim, którzy wspierali ją, byli po prostu obok i zrobili wszystko, co można było zrobić na Ziemi.

Gdy po miesiącach oczekiwania, życia w wynajmowanym mieszkaniu, przenieśli się wreszcie do przyznanego im przez miasto socjalnego, ale całkiem przyzwoitego lokum. Wydawało się, że największe przeciwności losu mają już za sobą. Bo ile w końcu można mieć kłód pod nogami? Ta największa, choroba nowotworowa Jacka już i tak rządziła ich życiem przez ostatnie miesiące. Rak zaatakował między innymi kości, złamał się mu właśnie drugi krąg piersiowy. Mężczyzna poddał się leczeniu. Nie zawsze było to przyjemne, ale przynosiło skutki. Przyszła nadzieja, że na chwilę odetchną. Mieli nowe cele - zagospodarować się w nowym miejscu. Mieszkanie jest skromne, daleko od centrum, ale nie oczekiwali przecież pałacu. Godnie żyć można wszędzie, jak się tylko chce. - Udało się pomalować ściany. Jest więc czysto, choć jeszcze nie zdążyliśmy się rozpakować - mówi pani Anna.

Bez sił w nogach

Choroba ponownie zaatakowała niespodziewanie. Wracali właśnie z zakupów, myśleli o kolacji, nadchodzącej niedzieli. Jacek zachwiał się na schodach, zrobiło mu się słabo, ale stosunkowo szybko się pozbierał. Pomyślał, że odpocznie chwilę i wszystko wróci do normy. Tymczasem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. - Z każdą chwilą czuł się coraz gorzej. Wezwaliśmy lekarkę rodzinną, ta jednak zdecydowała, że powinien go obejrzeć onkolog - dodaje. Trafił do Nowego Sącza, specjaliści zalecili radioterapię. Choroba jednak postępuje, nie zważa na wysiłki lekarzy. Jacek wrócił ze szpitala, do domu wnieśli go ratownicy w specjalnej płachcie. - Nie był już w stanie samodzielnie zrobić nawet kroku - dodaje cicho.

Od tego czasu dzień podobny jest do dnia. Pielęgnacja leżącego męża, obiad, dzieci, znowu pielęgnacja, rehabilitacja.

Temu, co dzieje się z tatą, przyglądają się maluchy. Nie do końca rozumieją sytuację, choć mama stara się im wytłumaczyć to najlepiej, jak tylko potrafi: tata jest chory, jest nam ciężko, potrzebujemy pomocy, ale z czasem powinno się wszystko poprawić. Nie mówi o najgorszym scenariuszu, raczej uspokaja. - One i tak czują, że w domu jest inaczej, przeżywają to na swój sposób - dodaje.

Nie ma radości z byle czego, głośnego śmiechu, beztroski. Córka po swojemu pomaga w opiece nad tatą, chłopiec często smutnieje.

Godność w cierpieniu

Do kłopotów zdrowotnych dołączyły finansowe. Leki, środki czystości, opatrunkowe pochłaniają krocie. Potrzebna jest rehabilitacja. Nikt nie mówi o intensywnej, ale takiej, która przyniosłaby mu ulgę - zmniejszyła przykurcze, zapobiegła odleżynom, utrzymała krążenie.

Jest wprawdzie renta Jacka, starają się o pomoc z opieki, ale kto przeżył, ten wie, że choroba potrafi wybrać ostatni grosz. I nigdy nie jest jej dość. Długo bili się z myślami, ale założyli zrzutkę. Pieniądze nie dadzą szczęścia, ale sprawią, że ból nie będzie tak dotkliwy, nie trzeba się będzie zastanawiać skąd wziąć na potrzebne medykamenty, suplementy. Pozwolą zachować godność w cierpieniu.

WIDEO:"Chodzę już tydzień czasu, ale nie ma". W aptekach rozkładają ręce, pacjenci odchodzą z kwitkiem

Źródło: TVN24/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska