Stwierdziła bowiem, że do momentu wprowadzenia na rynek, szczepionka przeciw wirusowi Covid 19 nie została przez koncern przebadana pod kątem powstrzymywania transmisji wirusa, czy nawet ograniczania tej transmisji w przypadku osób zaszczepionych. Mówiąc najprościej, nie istniały wtedy żadne naukowe argumenty, pozwalające twierdzić, że zaszczepieni przenoszą wirus, czyli zarażają, mniej lub w jakiś inny sposób, niż osoby niezaszczepione.
Człowiek, który chce jeszcze pamiętać co działo się w ubiegłym roku na lotniskach, przejściach granicznych, w szpitalach a nawet na festiwalach filmowych doznać może uczucia nieprzyjemnego wstrząsu. Tam, gdzie zaszczepieni wchodzić mogli bez żadnych obostrzeń i pytań, tam niezaszczepionych często w ogóle nie wpuszczano. Nielicznym, w drodze wyjątku, pozwalano się przemknąć, pod warunkiem zrobienia testów, których ważność upływała najdalej po 48 godzinach. Za testy z reguły płaciły odporne na naukowe argumenty „nieszczepy”. A ile było pouczeń i moralizowania, zarzutów, że to niezaszczepieni „transmitują” groźną chorobę, w odróżnieniu od dumnych posiadaczy „paszportów covidowych”, zabijając współpasażerów lotów, siedzących wokół widzów, a nawet własne babcie oraz niewinnych niczemu staruszków. Do ustalenia przez odpowiednie organy pozostawała jedynie kwestia, czy robią to świadomie i z zamiarem czynienia krzywdy.
Dyskutowana w polskim parlamencie tak zwana „ustawa Hoca” pozwalać miała pracodawcom na przymusowe sprawdzanie „statusu szczepiennego” pracowników, zaś tym, którzy zachorowali, na domaganie się odszkodowań od niezaszczepionych, a podejrzanych o spowodowanie zarażenia kolegów. Na sfinansowanie niezbędnych testów medycznych zarezerwowano już w polskim budżecie ponad miliard złotych, o czym dumnie informowali w wywiadach promujący ustawę politycy.
Wybuchła wojna na Ukrainie, i wszystko zmieniło się z dnia na dzień. Zarezerwowany miliard poszedł zapewne na inne, być może bardziej
pożyteczne wydatki. Trudno jednak zapomnieć jak wiele wyniszczających emocji spuszczono wtedy z uwięzi i z jakim robiono to histerycznym zapamiętaniem. Nic dziwnego, że media i politycy chcieliby o swoich ówczesnych działaniach jak najszybciej zapomnieć.
