Choć oba mecze polskiego zespołu w Krakowie zakończyły porażkami 0:3, to miały różne oblicza. Po półfinale bełchatowianie mieli prawo czuć niedosyt. Każdego z setów przegrali do 23. W pierwszym szansę mieli największą, prowadzili 23:21. W dwóch pozostałych potrafili odrobić kilkupunktową stratę. A końcówce trzeciej partii, przy wyrównanej walce, nie obyło się bez kontrowersji. Czerwoną kartkę za prowokowanie rywala dostał Srećko Lisinac, co skutkowało punktem dla Włochów. Rywale takiej okazji nie zmarnowali.
Wczoraj w meczu o brąz, z rozbitą w półfinale przez Zenit Sadą, Skra nie przypominała drużyny z soboty. W każdym z setów rywali szybko uzyskiwali 3-4-punktową przewagę, którą powiększali.
- Gratuluję zwycięstwa rywalom. Niech to wystarczy za komentarz - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej kapitan Skry Mariusz Wlazły.
- Zagraliśmy z trzema najlepszymi zespołami w tym turnieju: Zenitem, Lube i Sadą. Dostaliśmy solidną lekcję siatkówki. Poczuliśmy różnicę, jaka nas od nich dzieli. Teraz wiemy, nad czym musimy pracować w przyszłości - nie krył trener ekipy z Bełchatowa Roberto Piazza.
Skra plan minimum wykonała, ale na pewno apetyty były większe.
- Nie zareklamowaliśmy najlepiej polskiej siatkówki, ale przynajmniej ja czuję, że nie zagraliśmy tak, jak potrafimy. Szczególnie ten ostatni mecz nam nie wyszedł - przyznał Marcin Janusz ze Skry, wychowanek Dunajca Nowy Sącz. - Ciężko oceniać nas całościowo. Z tymi trzema najlepszymi nie ugraliśmy nawet seta, ale potrafiliśmy walczyć. Uważam, że półfinał najlepiej oddawał to, jakim jesteśmy zespołem.
Czego najbardziej brakowało Skrze w fazie finałowej w Krakowie?
- Zwłaszcza tego, by w końcówce wrzucić wyższy bieg. Przydałaby się seria zagrywek, niesamowita obrona. Coś takiego jak w trzecim secie półfinału, gdy Christenson (rozgrywający Cucine Lube - przyp.) wystawił z 11 metrów praktycznie w punkt. Wtedy wychodzi klasa zespołu i zawodnika. Nie chcę mówić, że my tego nie mamy, jednak nie pokazaliśmy tego w turnieju - dodał Janusz.
Klubowe Mistrzostwa Świata były też okazją, aby z władzami Polskiego Związku Piłki Siatkowej spotkał się trener Sady Marcelo Mendez. Już wcześniej zgłaszał, że chciałby pracować z polską reprezentacją. Najwidoczniej przekonał działaczy, aby dołączyli go do grona kandydatów. W najbliższych dniach Argentyńczyk ma złożyć pełną aplikację w konkursie na selekcjonera naszej kadry.
- Bardzo się cieszę, że mogliśmy grać z najlepszymi drużynami na świecie w miejscu, która tak kocha siatkówkę - powiedział Mendez.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU