Jeżeli coś Cię denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście, daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
Kilka godzin później powtórzył wycieczkę do Klucz, tym razem z chorą wnuczką. - Choć byliśmy zarejestrowani jako jedni z pierwszych pacjentów, co chwilę lekarka wołała kogoś, kto przyszedł po nas - denerwuje się mężczyzna. Na szczęście pani doktor wychodząc na chwilę z gabinetu zauważyła znajomą buzię i poprosiła dziadka z wnuczką do siebie. Na wypisanie recepty czekali jednak kolejną godzinę, bo okazało się, że w gabinecie nie było kartoteki Kai.
- I godzinę jej szukali. Po prostu ktoś odłożył ją nie na tam, gdzie trzeba - żali się pan Grzegorz. W końcu pediatra przepisała małej antybiotyk i kazała przyjść na kontrolę za tydzień. Wtedy sytuacja znów się powtórzyła. Zanim jednak ponownie przepadła kartoteka dziewczynki, jej dziadek od godziny 8.30 próbował ją zarejestrować telefonicznie. Udało się dopiero po godzinie dwunastej.
- Sygnał cały czas był zajęty, choć dzwoniłem na okrągło. Ewidentnie ktoś odłożył słuchawkę - snuje domysły pan Grzegorz. - Gdy już dotarliśmy na miejsce, byłem przekonany, że kartoteka leży u pani doktor i lada chwila zawoła nas na kontrolę. Tymczasem mijała kolejna godzina i nic - opowiada rozgoryczony. Dopiero po interwencji w recepcji okazało się, że kartoteka nadal tam jest. Na pytanie zadane przez pana Grzegorza, dlaczego jej nie zaniesiono do gabinetu, pani w recepcji odparła, że ona tutaj pracuje tylko dorywczo i nie wie nic o kartotece.
- Chore dziecko musiało męczyć się tyle czasu na korytarzu, bo pani w recepcji zapomniała o nas. To jest niepoważne - zaznacza Grzegorz Głuch, przekonujac, że podobne odczucia mieli także inni pacjenci, którzy wraz z nim czekali w kolejce do lekarza.
- Wcześniej z rejestracją w tym ośrodku nie było żadnych problemów - można było rejestrować się telefonicznie i kartoteki nie ginęły. Kłopoty zaczęły się, gdy pracująca tam pani poszła na urlop macierzyński- twierdzi mieszkaniec Bydlina. - Teraz w recepcji jest mnóstwo przypadkowych osób, przez co panuje bałagan.
Pan Grzegorz zaznacza, że do samych lekarzy nie ma najmniejszych zastrzeżeń. Swoją interwencją chce tylko uczulić pracowników przychodni, by lepiej zorganizowali pracę w rejestracji. Jadwiga Kallista, kierownik przychodni "Zdrowie" w Kluczach, tłumaczy, że recepcjonistka nie jest w stanie odbierać z rana telefonów. Choć ośrodek jest czynny od godziny 8, już o 6 rano ustawia się tłum do rejestracji i to ich w pierwszej kolejności trzeba obsłużyć.
W przypadku wizyt z dzieckiem radzi, by zawsze gdy opiekun przyjdzie z maluchem do przychodni podszedł do rejestracji, by pielęgniarka mogła dziecku zmierzyć temperaturę i dopytać, co mu jest.
Wtedy z tymi podstawowymi danymi kartoteka trafi na biurko lekarza.
Kraków: słynne krypty w fatalnym stanie [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!