MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny konflikt sąsiedzki we wsi Murzasichle

Łukasz Bobek
Pan Franciszek pokazuje nam widok przed swoim domem
Pan Franciszek pokazuje nam widok przed swoim domem Łukasz Bobek
Dorabiał sobie wynajmując pokoje w swoim domu w Murzasichlu. Teraz jednak ten mały biznes będzie musiał zamknąć. Wszystko przez to, że widok z okien domu Franciszka Łukaszczyka na tatrzańskie szczyty zasłoniła wielka hałda ziemi sięgająca kilku metrów. Ziemię nawiózł inwestor znajdującej się na sąsiedniej działce budowy pensjonatu. Mimo apeli i próśb, ziemia leży przed domem już szósty rok.

Tymczasem sąsiedzi zrzucają winę za hałdę na pana Franciszka. - Gdyby się ciągle nie odwoływał od decyzji dotyczących budowy domu, ziemia już dawno by zniknęła - podkreśla Agata Jamróz.

- Miałem tutaj piękne widoki na Tatry, widać było pasmo od Murania, przez Koszystą aż po Kasprowy Wierch - mówi pan Franciszek. - Gdy sąsiad zaczął budować, wykopał rów na sześć metrów głęboki, a ziemię wywalił przed moją chałupę. Teraz turyści nie chcą do mniej przyjeżdżać, bo mam zero widoków.

Jak twierdzi pan Franciszek, gdy budowa ruszała, rozmawiał z inwestorami, by wybudowali swój dom wyżej o trzy metry.

- Początkowo powiedzieli, że tak, oczywiście. W rzeczywistości jednak przesunęli się niżej, tak że zbliżyli się do mojego domu - wylicza pan Franciszek. - Próbowałem potem rozmawiać z tymi inwestorami. Próbowałem namawiać sąsiadów, by usunęli mi tę hałdę ziemi sprzed okien. Początkowo mówili, że tak, że zrobią to. Jak widać, nie zrobili nic.

Pan Franciszek dodaje, że hałda spowodowała nie tylko to, że turyści uciekli z jego domu.

- Z tej góry ziemi woda leje się na mój dom, zamiast spływać naturalny zboczem - dodaje.
Agata Jamróz, inwestor budynku mówi wprost. - To, że hałda wciąż jest, to wina pana Franciszka. Kobieta dowodzi, że ziemia już dawno byłaby usunięta, gdyby nie fakt, że Franciszek Łukaszczyk zaczął kwestionować niemal każdą decyzję dotyczącą pozwolenia na budowę domu.

- W efekcie po sześciu latach zdołaliśmy zalać tylko pierwszą płytę budynku - mówi pani Agata. - Nie możemy wywieźć ziemi, bo w toku jest sprawa, którą prowadzi nadzór budowlany z Zakopanego, a który to nadzór zawiadomił pan Franciszek. Do czasu zakończenia postępowania nie możemy dokonywać zmian na placu budowy.

Rzeczywiście, Franciszek Łukaszczyk odwoływał się od decyzji pozwolenia na budowę na sąsiedzkiej działce.

- Oni zaczęli budowę za blisko mojego domu. Jest to niezgodne z projektem i prawem budowlanym - udowadnia.

Sprawa przewinęła się nie tylko przez powiatowy nadzór budowlany, ale także przez jego wojewódzki odpowiednik, przez Wojewódzki i Naczelny Sąd Administracyjny, a także prokuraturę i policję w Zakopanem, którą zawiadamiał pan Franciszek. Ostatecznie 19 stycznia 2012 r. NSA uznał, że wojewoda małopolski musi ponownie rozstrzygnąć odwołanie Franciszka Łukaszczyka i zbadać prawidłowość decyzji starosty.

Sprawa budowy w Murzasichlu najprawdopodobniej będzie ciągnęła się przez kolejne miesiące.
- Gdyby nie upór pana Franciszka, ziemia już dawno byłaby wywieziona, bo nam też na tym zależy. Może to jednak potrwać - dodaje pani Agata.

Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!

Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska