85-letni Czesław Kaczorow-ski, mieszkaniec Wadowic, przed tygodniem bardzo źle się czuł. Udał się więc po pomoc na Szpitalny Oddział Ratunkowy wadowickiego Szpital Powiatowego im. Jana Pawła II. Jak twierdzi, pomocy jednak nie otrzymał.
- Najpierw długo musiałem czekać na przyjęcie, a potem zlekceważono moje objawy. Od jakiegoś czasu mam założony cewnik i bardzo bolał mnie brzuch, o czym od razu mówiłem. Nie potraktowano jednak moich dolegliwości poważnie - opowiada nam Czesław Kaczorowski.
Trafił do szpitala w Suchej
- Męczyłem się więc tak jeszcze przez jakiś czas, w końcu z domu karetka zabrała mnie znów do szpitala, ale innego, tego w Suchej Beskidzkiej, czyli blisko 30 kilometrów dalej. Tam jakoś zauważyli, że jest źle i potrafili mi pomóc - mówi emeryt.
Na SOR w suskim szpitalu mężczyzna został przebadany. Okazało się, że cewnik przesunął się tak, że prawie wypadł. Po jego poprawieniu i ponownym przebadaniu wypisano mężczyznę do domu.
- Nie rozumiem tego, niby prosta sprawa, wystarczyło tylko znów założyć cewnik, który mi się uszkodził i wylewał mocz na zewnątrz. To przecież można było już stwierdzić w Wadowicach - nie ma wątpliwości Czesław Kaczorowski. - Nie wiem czy zabrakło kompetencji czy lekarzy, ale po to płacimy podatki, żeby leczyć się w swojej miejscowości i żebyśmy nie musieli być wożeni po sąsiednich powiatach - dodaje oburzony.
Jak podkreśla, miał dużo szczęścia, że w sumie chodziło o sprawę, która nie zagrażała jego życiu.
- Jestem już w takim wieku, że w każdej chwili może mi się stać coś znacznie bardziej poważnego niż tylko wypadnięcie cewnika. I co? Wtedy też z Wadowic odsyłano by mnie gdzie indziej? - pyta retorycznie.
Poprosiliśmy dyrekcję szpitala o wyjaśnienie tej sytuacji.
Czy doszło do zaniedbania? Wadowicki szpital nie będzie tego sprawdzał.
Dział Organizacji i Nadzoru tej placówki poinformował jednak, że ma za mało informacji do przeanalizowania tego co się wydarzyło, a zarzuty pacjenta o to, że nie otrzymał należytej opieki - zdaniem szpitala, są niedostatecznie sprecyzowane.
Szpital powołuje się przy tym na przepisy w nim obowiązujące: „Jeżeli z treści skargi lub wniosku nie można należycie ustalić ich przedmiotu, wzywa się wnoszącego skargę lub wniosek do złożenia, w terminie siedmiu dni od dnia otrzymania wezwania, wyjaśnienia lub uzupełnienia, z pouczeniem, że nieusunięcie tych braków spowoduje pozostawienie skargi bez rozpatrzenia” - czytamy w przesłanym oświadczeniu.
Skargi były już wcześniej
Na początku tego roku lekarze z wadowickiego szpitala mieli odesłać do domu bez pomocy mężczyznę z zawałem serca i kobietę ze złamaną ręką. Tak przynajmniej twierdzą rodziny tych osób, które zgłosiły się do nas wówczas z prośbą o interwencję. Chorzy musieli pomocy szukać w innych placówkach, poza powiatem, w tym właśnie w Suchej Beskidzkiej.
Zainteresowaliśmy też Departament Dialogu Społecznego i Komunikacji z siedzibą przy Biurze Rzecznika Praw Pacjenta w Warszawie. Jego pracownicy poinformowali wówczas naszych dziennikarzy, że departament wszczął postępowanie wyjaśniające w sprawach, które opisaliśmy.
Niezależnie od tego, dyrekcja szpitala zapowiedziała, że sama przeprowadzi wewnętrzną kontrolę dotyczącą opisanych przez nas przypadków, o ile poszkodowani się zgłoszą.
Uchwałę w sprawie przeprowadzenia kontroli w Zespole Zakładów Opieki Zdrowotnej w Wadowicach podjął także Zarząd Powiatu Wadowickiego, który nadzoruje pracę tej placówki. Jej wyniki powinny zostać wkrótce ujawnione.
Krótko mówiąc - sytuacja miała zostać już opanowana. Tymczasem najwyraźniej tego typu przypadki nadal się w Wadowicach zdarzają.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Zysk dla budżetu dzięki nowym oznaczeniom energooszczędności. W co zamieni się A+++?
