Armie klubowych prawników licytujących się na ekspertyzy i wykładnie, polityczne naciski, społeczne apele, listy otwarte, propaganda i totalny chaos. Tak wygląda ostatnio polski futbol.
Tę szopkę dziś wieczorem ma zakończyć Komisja ds. Nagłych PZPN. Prezes Związku Grzegorz Lato i jego pięciu zastępców podejmą decyzję, kto zagra w nowym sezonie w ekstraklasie.
Na rozstrzygnięcie jak na szpilkach czeka aż sześć klubów. Zdegradowane ŁKS Łódź (brak licencji) i Widzew Łódź (korupcja) liczą na cud i miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Arka Gdynia, Korona Kielce, Cracovia i Podbeskidzie wierzą, że cudu nie będzie i wówczas dwie pierwsze z tych drużyn automatycznie znajdą się w ekstraklasie, a dwie ostatnie zagrają o nią - najprawdopodobniej, bo to też będzie temat obrad komisji - w barażach.
Scenariusz wydarzeń przewidzieć jednak niezwykle trudno. Bo choć obie łódzkie drużyny z uwagi na obecny stan prawny nie powinny mieć cienia nadziei na korzystne dla siebie decyzje, to jednak nikt z zarządu PZPN nie wyprowadził ich dotąd z błędu. Mało tego, pojawiają się głosy, że Komisja ds. Nagłych jest podzielona, zwłaszcza w sprawie ŁKS. Wiceprezesi Antoni Piechniczek i Rudolf Bugdoł są podobno skłonni uratować łodzian.
- Jest bardzo poważna wola polityczna pozostawienia ŁKS w ekstraklasie, ale nie ma żadnej możliwości prawnej, żeby to przeprowadzić. I jestem przekonany, że w tym zakresie Komisja prawa nie złamie - twierdzi jednak Krzysztof Malinowski, prawnik, przewodniczący Trybunału Piłkarskiego PZPN. Jego zdaniem jedyną deską ratunku dla łodzian byłby korzystny dla nich wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ale on skargę ŁKS rozpatrzy dopiero w przyszłym miesiącu.
Szkopuł jednak w tym, że w trakcie posiedzenia Komisji jej członkowie nie korzystają z pomocy prawników. Opierają się jedynie na ekspertyzach, które przygotowały dla nich Ekstraklasa SA., Wydział Gier PZPN i Trybunał Piłkarski.
- Konsultacje? Jeśli jest problem, to jest telefon - odpowiada Malinowski.
Taka sytuacja rodzi więc ryzyko decyzyjnej samowolki. Tym bardziej że im bliżej obrad, tym większy obłęd ogarnia zainteresowanych nimi ludzi. Edward Potok, prezes Łódzkiego ZPN oskarża centralę o spisek wymierzony w łódzkie kluby, a pochodzący z Łodzi minister sportu Mirosław Drzewiecki wprost sugeruje, by nie przejmować się decyzjami Komisji Licencyjnych i prawo ominąć. Z kolei adwokaci łódzkich klubów są jak hydra, która zamiast głów ma prawnicze argumenty. Kiedy jeden upada, na jego miejsce pojawia się kilka nowych.
W myśl przepisów ŁKS nie ma już żadnej drogi ewakuacyjnej, a Widzew - jedną. Mógłby go uratować zajmujący się jego sprawą Trybunał Arbitrażowy PKOl.
- Jeśli jego przewodniczący lub wskazany przez niego członek prezydium wstrzymałby dziś wykonanie orzeczenia o degradacji na czas rozpoznania skargi, to łodzianie zagrają w ekstraklasie - wyjaśnia Malinowski.
Dla "Pasów" taka decyzja - przy jednoczesnej degradacji ŁKS - byłaby równoznaczna z barażami z Koroną. Jeśli jednak i ŁKS uciekłby spod gilotyny, wówczas krakowianie spadną do I ligi.