Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konie zaprowadziły ich na ślubny kobierzec

Marek Podraza
Marek Podraza

Konie weszły do życia Elizy i Przemka gdy byli jeszcze dziećmi. Już w wieku przedszkolnym chociaż się nie znali uczyli się jazdy konnej i zawierali pierwsze znajomości z końmi siadając pod okiem instruktorów na ich grzbietach. Nie przypuszczali wówczas, że za kilka lat konie zawiodą ich do ołtarza oraz zawładną na poważnie ich życiem.

- Gdy miałam sześć lat, tato zawiózł mnie na pierwsze lekcje do stadniny koni huculskich w Gładyszowie. Jak miałam dziewięć lat już jeździłam dobrze i konie towarzyszyły cały czas. Marzyłam o tym żeby mieć swojego konia – mówi Eliza Mendzikowska – Litwa, która wspólnie z mężem Przemysławem prowadzi Stajnię Galopada w Kobylance.
Podobnie było i w przypadku pana Przemka, u którego zwierzęta gospodarskie zawsze były w domu.

- Jak to na wsi. Rodzice chowali, krowy, świnie, kury,ale z końmi zetknąłem się dopiero jako nastolatek– mówi Przemysław Litwa.

Poznali się w Kromerze, razem chodzili tam do liceum. Przemek był troszkę starszy. Spotykali się na jazdach konnych, po maturze przyszedł czas na studia.

- Ja wybrałam zootechnikę na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, a Przemek studiował geologię na AGH też w Krakowie. Mój kierunek był jak najbardziej związany ze zwierzętami, Przemka raczej nie. Na drugim roku spełniło się moje marzenia. Kupiłam sobie pierwszego w życia konia. Była to klacz Alopa, która towarzyszy nam do dziś i jest w naszej stajni, ma już córkę Acomę. Był problem bo na studiach przecież nie mogłam jej trzymać. Stacjonowała w Limanowej. Płaciłam za jej utrzymanie. Pracowałam po zajęciach, a każdy wolny dzień był spędzony z moja ukochaną Alopą – opowiada Eliza.

Pierwszym koniem Przemka był ogier Balero zwany też Waldkiem. Również i on jest do tej pory w stajni Galopada.

- Jego ulubionym miejscem do spania był miejsce przy starym samochodzie. Tata doszedł do wniosku, że mu się nudzi i kupił jeszcze dwa hucuły. I tak przed ślubem mieliśmy już razem pięć sztuk – mówi Przemek.
Po skończeniu studiów ciężko było z pracą. Niestety nasz powiat nie jest przyjazny ani dla geologów, ani dla zootechników.

- Po ślubie pracowaliśmy w różnych miejscach w dodatku osobno. Ja mogłam mieć pracę nad morzem. W końcu tato Przemka powiedział nam że nie może patrzeć jak się tak tułamy i zaproponował żeby osiąść na stałe w Kobylance i może spróbować coś na miejscu z tymi końmi i tak pięć lat temu zrodził się pomysł na powstanie wspólnej stajni do której na początku w wianie wprowadziłam Alopę i jej córkę Acomę – mówi z uśmiechem Eliza.

Z czasem pojawiły się kolejne konie. Dzisiaj jest ich już 15 i będzie pewno z czasem więcej. Myślą też o budowie krytej ujeżdżali.

- Mamy też kucyka Mrówkę, owcę i kozę, a w planach zakup bydła szkockiego. Postawiliśmy na naukę jazdy konnej, hipoterapię, wycieczki konne, turystykę. Organizujemy też różne imprezy dla dzieci i dorosłych m.in. zawody sportowe, ogniska oraz grille dla grup zorganizowanych,w najbliższym czasie organizujemy Hubertusa. Najwięcej uczy się jazdy dzieci. Najmłodsi mają po 3- 4 latka, ale są też osoby mające nawet ponad 50 lat. Więcej jest kobiet. Jesteśmy dumni z tego że udało się nam w rodzinnych stronach stworzyć miejsce do rozwijania swojej pasji i jednocześnie miejsce pracy, a wszystko to w przyjaznej, rodzinnej atmosferze– mówi na koniec pani Eliza.

-

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska