
NAUKA DLA WSZYSTKICH W KLUBIE
Start w europejskich pucharach to nie było doświadczenie tylko sportowe. Również w bardzo dużym stopniu organizacyjne. Walka najpierw o licencję na puchary, później przygotowanie wszystkiego w takich sposób, żeby zadowolić kolejnych delegatów, którzy przyjeżdżali do Krakowa. A możecie wierzyć, że byli i tacy, którzy potrafili przyjść np. na trybunę prasową i pytać dziennikarzy czy np. wszystko było w porządku. Organizacja meczów w pucharach i I lidze to dwie różne bajki. Ludzie w Wiśle to doświadczenie zebrali, są o nie mądrzejsi i na pewno przyda im się w dalszej pracy dla „Białej Gwiazdy”.

WISŁA STANĘŁA NA WYSOKOŚCI ZADANIA
Wisła Kraków jako klub z I ligi stanęła na wysokości zadania w swojej tegorocznej przygodzie z europejskimi pucharami. Starali się piłkarze i zrobili wynik ponad stan. Starali się ludzie w klubie i organizacyjnie Wisła wypadła bardzo dobrze. Oni tego nie powiedzą, ale my możemy zdradzić, że klub zbierał mnóstwo pochwał od osób z UEFA za organizację, ale też za zwykłą ludzką życzliwość i to jak przyjmowano w Krakowie rywali na różnych polach. Było po prostu profesjonalnie.

ODBUDOWA MARKI
Dla Wisły Kraków powrót do europejskich pucharów to przypomnienie marki na Starym Kontynencie i kolejny krok do jej odbudowy. Oczywiście, to jest oczywistość, że długofalowo, żeby ta marka mogła w pełni stanąć na nogach, musi wrócić do ekstraklasy. Póki jednak wciąż jej w niej nie ma, to nawet ta kilkutygodniowa obecność w rozgrywkach europejskich była bardzo ważna. A Wisła w mediach zagranicznych była opisywana jako z jednej strony ciekawostka, że zespół z drugiego szczebla rozgrywkowego tak dobrze sobie radzi, a z drugiej przypominano, że w Polsce - mimo wielu kłopotów w ostatnich latach - to wciąż jednak z największych firm. Wielka marka.

BUDOWA SPOŁECZNOŚCI
Mamy wrażenie, że Wiśle te występy w europejskich pucharach pomogły jeszcze mocniej w budowie społeczności wokół klubu, przyciąganiu tego najmłodszego elektoratu, który nie pamięta Wielkiej Wisły ery Bogusława Cupiała. Mecze przy ul. Reymonta to dzisiaj jest po prostu wielkie święto, radość na trybunach, kapitalna atmosfera. Nawet jeśli patrzymy na to z naszego krakowskiego środowiska trochę subiektywnie, to jednak zaczyna to być coraz mocniej zauważone na zewnątrz. W programie Kanału Sportowego mówił o tym ostatnio Marcin Żewłakow, który też dostrzega, jak to przy ul. Reymonta wygląda. Zacytujmy zatem, bo wypowiedź byłego reprezentanta Polski dobrze oddaje to, co mamy na myśli: - Cieszę się, że kibice poczuli wreszcie trochę coś więcej niż tylko I liga, bo jestem bardzo pod wrażeniem tej atmosfery. Takiej więzi z klubem i tego jak ten klub jest odbierany przez kibiców. To robi bardzo duże wrażenie. To jest tak jak jakaś tradycja angielska, niemiecka. Na to się patrzy naprawdę w wielką przyjemnością.