Nie my sami ją tworzymy, bo przecież z tej okazji przyjeżdżają do Polski setki tysięcy obcokrajowców, niemniej to przede wszystkim od nas, gospodarzy, w dużej mierze zależy, jak się tu będą czuli i jaki obraz Polski i Polaków zostanie w ich pamięci. O tej atmosferze decydują przede wszystkim człowiek, jego otwartość, uprzejmość, gościnność, chociaż nie bez znaczenia jest to, na ile udało się spełnić życzenia i postulaty Unii Europejskich Związków Piłkarskich (UEFA), głównego organizatora igrzysk, jakie są możliwości dojazdu do miast-gospodarzy meczów, do stadionów, na jaką trafili pogodę i czy nie zraziły ich ceny świadczonych im usług.
Przyznanie Polsce i Ukrainie organizowania Euro 2012 nastąpiło 18 kwietnia 2007 r., ale było to wynikiem starań podjętych już na wiosnę 2003 r. Teoretycznie więc można było przygotowywać Euro 2012 przez całe dziewięć lat. W rzeczywistości ciągle coś w tym kierunku czyniono. Przede wszystkim były to działania polskich władz - kolejnych prezydentów i rządów - dających rządowe gwarancje przedsięwzięciu i wielostronne wsparcie w rozmowach prowadzonych na forum międzynarodowym, wspólnie ze stroną ukraińską. Niemniej dopiero po przyznaniu Polsce i Ukrainie organizowania igrzysk przygotowania do nich ruszyły na serio.
\
Opinia publiczna skupiała się przez całe pięć lat głównie na dwóch sprawach, czy zdążymy z budową czterech stadionów - w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu - i czy potrafimy uporać się z usprawnieniem komunikacji lotniczej, kolejowej, a zwłaszcza z budową setek kilometrów autostrad. W rzeczy samej problemów było bardzo dużo, bo już te wymienione mogły spowodować zawrót głowy. A przecież inne, związane z przygotowaniem ludzi, z dogadaniem się i zharmonizowaniem wysiłków z Ukrainą, z zapewnieniem bezpieczeństwa tej ludzkiej masie, która przyjedzie do Polski, nastręczały także wiele kłopotów.
Nie wszystko się udało, bo nie mogło się udać. ZaszkodziłY szalejący w świecie kryzys bankowy i gospodarczy, kłótnie polityków zmierzających do zbicia politycznego kapitału na rzeczywistych czy nawet pozornych błędach ludzi sprawujących władzę, zaszkodziła pogoda, trudne zimy, powódź, słabe prawo dotyczące przetargów, a chyba najbardziej nieuczciwość niektórych wykonawców. Mimo tak licznych przeszkód jednak jakoś się powiodło. Chyba klamrą spinającą to, co się powiodło, było dokonane rzutem na taśmę otwarcie autostrady z Łodzi do Warszawy na kilka godzin przed inauguracją Euro 2012 na Stadionie Narodowym.
Turniej jest jeszcze w toku. O najwyższe trofea walczą w półfinale cztery drużyny: Hiszpania, Portugalia, Włochy i Niemcy. Wygra najlepsza. Nas musi usatysfakcjonować miejsce wśród tych, którzy odpadli. Sportowo totalna klapa. Kibiców czeka teraz uczta i dzielenie radości ze zwycięzcami. Ale czy tylko to pozostało nam z Euro 2012? Mówi się, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, ale nie mierząc i nie ważąc, bo to zrobią ekonomiści, nie wyolbrzymiając znaczenia wybryków ludzi nieodpowiedzialnych, bo zajmuje się nimi policja, na ogół żegnamy igrzyska w dobrym humorze. Doraźnie przyniosły uspokojenie nastrojów społecznych, tak bardzo potrzebne Polakom w ostatnich latach, a na dłuższy dystans poprawiły nam samopoczucie, bo jako gospodarze jesteśmy dobrze oceniani, co - miejmy nadzieję - poprawi nasz wizerunek w świecie.
A swoją drogą, chyba nigdy dotąd nie budowano w Polsce tak szybko dróg, lotnisk i stadionów jak przed Euro. Wszystko to pozostanie i będzie nam służyć, a ponieważ jeszcze bardzo dużo jest do zrobienia, to kto wie - może przydałby się nam jakiś inny silny impuls, podobny do Euro, byśmy przypadkiem nie spoczęli na laurach. Można chyba mieć nadzieję, że nie będzie to pomysł budowania nowej wieży Babel, ale realizacja wielkiej i szlachetnej wizji, której na imię dobro wspólne.