- Osoby, które miały kontakt z zarażonym psem, zostały już zaszczepione - mówi Włodzimierz Janczy, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Nowym Sączu. - Na obszarze pięciu kilometrów od ogniska choroby wyznaczono granice obszaru zagrożonego wścieklizną.
Weterynarz przypuszcza, że pies mógł się zarazić od dzikiego zwierzęcia, ponieważ biegał swobodnie do lasu. Inny pies z tego
samego gospodarstwa był wcześniej szczepiony na wściekliznę. Nie wychodzi poza obręb posesji, więc nie jest zarażony wirusem.
To już trzeci przypadek wścieklizny w gminie Korzenna. W listopadzie chorobę tę stwierdzono u lisa odstrzelonego w Januszowej, a w miniony czwartek u lisa zabitego w Wojnarowej.
Włodzimierz Janczy uspokaja, że nie ma tam epidemii, choć należy liczyć się z zagrożeniem. Jest ono mniejsze niż przed 1995 r., gdy ruszyła akcja zrzutów szczepionki z samolotów. - Wcześniej notowaliśmy rocznie w regionie nawet 30 przypadków tej choroby, teraz zdarza się to incydentalnie - dodaje Janczy. To dlatego, że szczepionki zjada ok. 90 proc. lisów. Reszta nadal może zarazić się tą chorobą.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+