Berlińskie biuro Gerharda Schrödera, kosztujące niemieckiego podatnika około 400 tysięcy euro rocznie, urosło dla SPD do rangi problemu. Były kanclerz nie zajmuje stanowiska w sprawie polityki Władimira Putina. W kilku wywiadach stwierdził, że Ukraina "sprowokowała" Rosję.
"Po trzech miesiącach rosyjskiego bestialstwa Gerhard Schröder coraz zacieklej obstaje przy swoim. Ten człowiek nie zapisał się złotymi literami w historii Niemiec" - stwierdził redaktor naczelny tygodnika "Die Zeit" Giovanni di Lorenzo.
Opozycja dziwi się, że wbrew szumnym deklaracjom liderów SPD wciąż nie odebrano Schröderowi legitymacji partyjnej i emerytury. SPD zaś twierdzi, że pozbawienie byłego kanclerza prawa do świadczeń jest "niekonstytucyjne".
Mimo utraty części przywilejów 78-letni Schröder może jeszcze liczyć na układy biznesowe z Kremlem. Zapewniają mu one ponad pół miliona euro rocznie. Schröder jest szefem rady nadzorczej rosyjskiego koncernu naftowego Rosnieft, a ostatnio pracował także dla firm rurociągowych Nord Stream i Nord Stream 2.
źródło: Polskie Radio 24
