FLESZ - Od 1 kwietnia do sklepu wejdziesz tylko w rękawiczkach
- Jak dziś zachowują się klienci w sklepach – okiem pracownika?
- Ludzie generalnie dostosowują się do ograniczeń, jakie wprowadzamy. Płyny dezynfekujące, rękawiczki – nikt nie ma problemu z tym, żeby ich używać. Choć w jednym z naszych sklepów zdarzyło się, że wystawiony do użytku klientów płyn dezynfekujący po paru godzinach zniknął… Wpuszczamy – zgodnie z przepisami – trzy osoby na jedną kasę, klienci stoją do kas w odpowiednich odległościach.
- Ale już między półkami bywa różnie, nie wszyscy pilnują, żeby zachować odpowiedni dystans.
- I tu z moich obserwacji wynika, że starsze osoby zachowują się dużo gorzej niż młodzież. Starsi wchodzą i nie zwracają uwagi, czy jest odległość zachowana, zdarza się, że trzeba zwracać im uwagę, żeby odsunęli się od kasy. Niektórzy z takich klientów dyskutują, nawet opryskliwie się odzywają, słyszy się od nich, że robią, co im się podoba. Jednak ogólnie naprawdę jesteśmy zadowoleni. Ludzie stoją w kolejce przed sklepem, sami pilnują wchodzenia, gdy ktoś wyjdzie ze środka, nie awanturują się. Mieliśmy tylko jeden taki przypadek, z przerwą techniczną.
- Jaki?
- Mamy pierwszą zmianę, potem przerwa techniczna, kiedy wszystko jest dezynfekowane, po czym wchodzi druga zmiana. Zostało to wprowadzone, żeby w razie jakiegoś przypadku zakażenia cała załoga sklepu nie była wyeliminowana. I zdarzyło się, że klientka w jednym sklepie rzucała obelgi w kierunku pracowników, krzyczała, jak można było jej zamknąć sklep przed nosem i nie wpuszczać. Nie docierały do niej argumenty, że to dla jej dobra i pracowników. Ale to jedyny taki przypadek.

Gajewska o poparciu wyborców dla Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze
- W niektórych sklepach klienci zastawali sytuację, kiedy zabrakło rękawiczek jednorazowych. W pierwszych dniach obowiązywania nakazu wchodzenia do sklepów w rękawiczkach niektórzy „zapobiegliwie” zabierali sobie więcej takich jednorazówek, na przyszłość. Czy jest obawa, że rękawiczek może zabraknąć?
- Mamy przy wejściu i rękawiczki, i płyn dezynfekujący, nie brakuje tego w większości naszych sklepów, ale są informacje, że rękawiczek już brakuje u dostawców. Dlatego nasze sklepy zaopatrzyły się też w jednorazowe prostokątne woreczki, 30-centymetrowe, w które wchodzi cała dłoń. W tym sklepie, w którym już rękawiczki się skończyły, wystawione są właśnie woreczki i klienci korzystają z tego.
Wspieramy Lokalny Biznes!
- Czy pracownicy, gdy wprowadzane były różne środki ochrony osobistej, upominali się o coś konkretnego?
- Tak. W jednym sklepie dziewczyny chciały maseczki, więc je zakupiono. Jest teraz obowiązek ich zakładania. W innym sklepie pracownice chciały plastikowe przyłbice, dostały je – ale, szczerze mówiąc, teraz w nich nie chodzą, bo np. mają okulary, albo jest im za ciasno w takiej przyłbicy. Są plastikowe przegrody przy kasach i niektórzy uważają, że to wystarczy.
- Jakich produktów klienci u Państwa nie znajdą, bo ich ciągle brakuje?
- Brakuje mydeł antybakteryjnych, płynów dezynfekujących, nie ma mąki i drożdży. Kasz jest też jak na lekarstwo, jak pojawiają się w hurtowniach, a potem w sklepach, błyskawicznie się rozchodzą. Pozostałe produkty są dostępne (w tym papier toaletowy i ręczniki papierowe). Żele czy płyny dezynfekujące nawet nie są kupowane do sklepów, bo są zbyt wysokie ceny, a ludzie już przyzwyczaili się, że ich nie ma i nawet nie pytają.
- A rękawiczki lateksowe?
- Tak, one też u nas są niedostępne, bo nie mają ich hurtownie, podobno będą mieć dostawy pod koniec kwietnia.
- Większość z nas na zakupy idzie co kilka dni albo raz na tydzień. Słyszy się jednak od ekspedientek, że seniorzy potrafią przyjść codziennie, na przykład po pięć deko szynki.
- Klientów przychodzi zdecydowanie mniej, a zakupy robią dużo większe. A z seniorami faktycznie jest inaczej. Przychodzą rano, mają czas, więc spacerują po sklepie, chodzą od rzeczy do rzeczy i oglądają. Tyle się trąbi, że starsi ludzie powinni zostać w domu i nie robić zakupów – a dzieje się na odwrót, jest w sklepach dużo więcej osób starszych niż młodych, przychodzą częściej. Ostatnio dziewczyny w sklepie spytały starszą osobę: Po co pani przychodzi, przecież nie powinna pani wychodzić z domu, córka może pani zrobić zakupy. Na to usłyszały, że w domu można oszaleć, pani przyznała się też, że córka nie wie o tych wyjściach, a gdyby się dowiedziała, byłaby afera. Starsi ludzie zdają sobie sprawę z tego, że nie powinni wychodzić z domu, ale to jest silniejsze od nich: muszą wyjść, pogadać. Gros jest seniorów, którzy urządzają sobie takie wycieczki, a wracają ramię w ramię z sąsiadką, koleżanką, nie zachowując przy tym wymaganej odległości.
- Gdzie jest koronawirus w Polsce i na świecie? Zobacz mapy
- Koronawirus w Polsce. Gdzie stwierdzono zachorowania?
- Jak przeżyć domową kwarantannę, żeby nie zwariować? [MEMY]
- Tego Krakowa już nie ma. Zobacz prawdziwe skarby [ZDJĘCIA]
- Tu wiedzą, jak się "polewa". Wsie z alkoholem w nazwie
- A może zamieszkać na wsi? Wystarczy niespełna 100 tys. zł!