MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kowalczyk: nie interesują mnie cele Bjoergen

Andrzej Stanowski
fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa z Justyną Kowalczyk, czołową biegaczką narciarską świata.

Andrzej Stanowski: Za kilkanaście dni wystartuje Pani w pierwszych zawodach FIS w fińskim Muonio, pod koniec listopada zacznie się Puchar Świata w szwedzkim Gaellivare. Jest Pani gotowa do rywalizacji?
Za mną sześć miesięcy treningów. Czekam z niecierpliwością na pierwsze starty.

Jest Pani zadowolona z letnich przygotowań?
Zważywszy na to, jak się ten okres zaczął i jak się skończył, było bardzo dobrze.

Zaczęła Pani przygotowania po marcowej operacji kolana. Wszystko z nim w porządku?
- Oddałam się w ręce bardzo dobrego specjalisty, wszystko jest OK. Muszę zrobić coś bardzo mocnego, by odczuwać jakiekolwiek drobne dolegliwości.

Zabieg miał wpływ na przygotowania?
Oczywiście, że tak. Zaczynałam kompletnie od zera, wytrzymałościowo i fizycznie, było czasem boleśnie. Stopniowo rozkręcałam się i jestem teraz w dobrym miejscu.

W czasie przygotowań wyjątkowo dużo czasu spędziła Pani w Polsce, były przecież dwa zgrupowania w Zakopanem.
Bardzo się z tego cieszę, ale jakie to przyniesie rezultaty, to się dopiero okaże. Nie ma co chwalić dnia przez zachodem słońca. Jeśli będzie dobrze, to będziemy chcieli ten scenariusz powtórzyć za rok. Jeśli nie, to trzeba będzie wrócić do utartych planów.

Narzekała Pani, że w Zakopanem nie ma trasy nartorolkowej z prawdziwego zdarzenia. Jak Pani myśli: będzie po Pani uwagach?
Ja od myślenia nie jestem. O tym powinni pomyśleć działacze mojej federacji.

Kibice nie przeszkadzali w treningach?
Nie! Było bardzo miło, byłam tym zdziwiona. Kibice mi nigdy nie przeszkadzają, bardziej ludzie, którzy czegoś chcą. Interesanci, ale ich za dużo nie było.

Po raz kolejny trenowała Pani w Nowej Zelandii...
To jest miejsce przez nas już sprawdzone. W tym roku śniegu było trochę mniej. Ale ogólnie było dobrze, były treningi na śniegu, starty. Ćwiczyło dużo ekip, między innymi Kanadyjczycy, Amerykanie i Rosjanie.

Przez całe lato w treningach towarzyszył Pani Maciej Kreczmar. Czyj to był pomysł?
Z moją ekipą staram się tak robić, żeby było jak najlepiej. Ten pomysł zrodził się któregoś wieczoru, gdy rozmawiałam z trenerem Aleksandrem Wierietielnym. Zastanawialiśmy się, jak poprawić jakość moich treningów. I pomyśleliśmy sobie, że dobrze byłoby z kimś trenować. Najlepszą osobą do tego jest Maciek.

Poparła Pani projekt zorganizowania zimowych igrzysk olimpijskich w Krakowie. Naprawdę jest Pani przekonana do tej propozycji?
Wyraziłam tylko swoje zdanie. Rozmawiałam z osobami, które to proponują. Myślę tak, że jeśli człowiek w coś mocno nie wierzy i nie spróbuje tego zrobić, to tego nigdy nie osiągnie. Nawet gdybyśmy tych igrzysk nie dostali, to może to dać dużo dobrego. Jeśli choć o odrobinę zmieni się mentalność w górskich rejonach naszego kraju, jeśli sprawy choćby o mały krok pójdą do przodu, to będzie to już sukces. Takie jest moje zdanie.

A co będzie najtrudniejsze w zorganizowaniu zimowych igrzysk w Małopolsce?
Ja nie jestem organizatorem, ani osobą, która będzie miała cokolwiek z tym wspólnego. Zatem to jest pytanie nie do mnie.

Zgodziłaby się Pani być twarzą zimowych igrzysk w Krakowie?
Takiej propozycji nie dostałam.

Na pewno zastanawia się Pani nad nowym sezonem. Jakie są Pani życzenia, co chciałaby Pani zmienić na lepsze?
Chciałabym być po prostu lepszą biegaczką. Od kilkunastu lat to mi się udaje z roku na rok, co jest jakimś ewenementem. To tylko świadczy, jak dobrze jestem prowadzona przez trenera. Może to będzie rok przystopowania, cofnięcia się. Oby nie. A na sezon mam jedno życzenie, aby omijały mnie kontuzje, choroby, oby operowane kolano wytrzymało. I na trasie chciałabym unikać prostych błędów. Ot, prozaiczne sprawy.

Być lepszą biegaczką, czyli...?
Dużo różnych rzeczy się na to składa. Lepiej się poruszać na nartach (śmiech).

W porównaniu z poprzednimi sezonami jest teraz Pani spokojniejsza, wyluzowana?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Zawsze jest jakiś stres. Jestem z roku na rok coraz starsza, mam więcej doświadczenia.

Trener Wierietielny mówi, że coraz wiecej czasu poświęca Pani na regenerację, na odpoczynek.
Ze względu na operowane kolano musiałam lekko odpuszczać niektóre elementy treningu. Nie mam już 22 lat, muszę więc więcej odpoczywać.

Czy odczuwa Pani dużą presję?
Presja jest zawsze. Jakoś sobie z nią radzę.

Jakby Pani ustawiła hierarchię w tym sezonie - mistrzostwa świata, Puchar Świata, Tour de Ski. Co jest najważniejsze?
Na pewno mistrzostwa świata w Val di Fiemme. Potem mniej więcej na równym poziomie Puchar Świata i Tour de Ski. Żeby być wysoko w Pucharze Świata trzeba z dobrymi wynikami przejść przez Tour de Ski. To się wszystko z sobą łączy.

Słyszała Pani wypowiedzi swojej głównej rywalki, Norweżki Marit Bjoergen, że nastawia się tylko na mistrzostwa świata i Tour de Ski, a w Pucharze Świata wybierać będzie tylko niektóre zawody...
Mnie to nie interesuje, to jej sprawa. Ja mam swoje cele i nad nimi się koncentruję.

Pani plan na pierwsze starty?
Jeśli przez piętnaście lat w pierwszych zawodach o Puchar Świata nie dało się nic zrobić, to nie sądzę, aby nagle gwiazdka z nieba spadła. Jeśliby spadła, to można by się obawiać dlaczego tak się stało, co jest grane? Od lat jest tak, że po ciężkim okresie treningowych nie mam jeszcze najwyższej formy w pierwszych zawodach. Docieram się dopiero startami. W tej chwili nie wiem też, na co stać moje rywalki. Jeśli na początku sezonu będą tak szalone jak przed rokiem, to ciężko będzie coś tam zrobić. Ale waleczności mi pewno nie braknie.

Trasy w Gaellivare uchodzą za bardzo ciężkie. Potwierdza Pani?
Tak, to są trasy motocrossowe, pełne ostrych zakrętów. Muszę na nich wystartować, dla mnie ich nie zmienią.

Czy nowe biegaczki mogą dołączyć do światowej czołówki?
Przed rokiem mówiłam o Norweżce Heidi Weng i to się sprawdziło. Moim "czarnym koniem" jest Finka Krista Lahteenmaki.

W tym sezonie za wygranie klasyfikacji w sprintach nagrodą jest bmw. Kusi Panią?
Ja jeżdżę świetnym mercedesem i nie potrzebuję bmw.

Podjęła już Pani decyzję, co po igrzyskach w Soczi? Bo trener Wierietielny mówi, że po Soczi kończy karierę trenerską. Pani też parę miesięcy temu sugerowała, że to może być Pani ostatni start w karierze.
Dwa lata przed igrzyskami mówić cokolwiek jest bez sensu. Nie wiadomo, jak się życie poukłada.

Grupa LOTOS nadal z PZN

Wczoraj w Krakowie podpisana została umowa, na mocy której Grupa LOTOS będzie nadal sponsorem strategicznym Polskiego Związku Narciarskiego. Pierwszą taką umowę podpisano w 2004 roku i obie strony są z niej bardzo zadowolone. To dzięki LOTOS-owi można było realizować program rozwoju skoków narciarskich pod hasłem "Szukamy następców mistrza". Umowę podpisali prezes Grupy LOTOS Paweł Olechnowicz i prezes PZN Apoloniusz Tajner. Z wypowiedzi obu prezesów wynika, że współpraca będzie kontynuowana dalej, co najmniej do igrzysk olimpijskich w Soczi.

Raport: pierwszy atak zimy tej jesieni.. Przysyłajcie zdjęcia oraz informacje o utrudnieniach na drogach - [email protected].

Pożar w Bielanach, spłonęło 19 samochodów [ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska