Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Centrum Świętego Damiana zostawiło chorych na lodzie

Anna Górska
Pacjenci nie wiedzą, co mają robić, gdy widzą zamknięty ośrodek. Nie ma ani lekarzy, ani rejestratorek, telefony milczą
Pacjenci nie wiedzą, co mają robić, gdy widzą zamknięty ośrodek. Nie ma ani lekarzy, ani rejestratorek, telefony milczą Adam Wojnar
Chorzy, którzy byli umówieni na wizyty u onkologów, urologów i na badania w Centrum św. Damiana przy ul. Garncarskiej, nie wiedzą, co mają zrobić. Przychodzą na umówione terminy, a placówka jest zamknięta. Całkiem. Na drzwiach wisi jedynie kartka, że informacje można uzyskać w pobliskiej aptece, ale tam pracownicy też nie wiedzą, co się dzieje w przychodni. Również telefony u św. Damiana milczą.

Pacjenci nie wiedzą, czy Centrum św. Damiana zamknięto na zawsze, czy tylko na chwilę; czy mają szukać innej poradni i lekarza; a może jednak wizyty odbędą się, ale w takim razie - kiedy i gdzie. W najgorszej sytuacji są chorzy onkologiczni, którzy są w trakcie leczenia i kończą się im leki. Sprawą zajęli się kontrolerzy Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie kryją, że również są skonsternowani, bo zamykanie poradni z dnia na dzień bez powiadomienia pacjentów to precedens w Małopolsce.

Jeszcze w listopadzie centrum św. Damiana otrzymało aneks przedłużający umowę NFZ na poradnię onkologiczną i urologiczną na kolejny rok. Kwota aneksu wynosi 250 tys. zł (w tym roku - 260 tys.).

Pacjenci na lodzie

Pani Marta (nazwisko do wiadomości redakcji) od 15 lat zmaga się z rakiem, ma amputowaną jedną pierś. Co trzy miesiące zgłasza się na badania, żeby sprawdzić, czy nie wznawia się choroba. U "św. Damiana" była umówiona na kolejną mammografię.
- A teraz zostałam na lodzie - rozkłada ręce kobieta. - Muszę szukać nowej placówki lub innego lekarza. Czuję się zniesmaczona. Nie zostawia się tak chorych.

To nie koniec kłopotów pani Marty. Żeby kontynuować badania i ewentualne leczenie w innej poradni, musi mieć swoją dokumentację medyczną. A ta jest schowana w gablotce za zamkniętymi - nie wiadomo na jak długo - drzwiami centrum.
- Nie mogę jej odzyskać. Próbowałam się skontaktować z właścicielami ośrodka, ale bezskutecznie - kwituje.

Pan Jan też zmartwił się nie na żarty, gdy pocałował klamkę przychodni przy Garncarskiej. Miał w grudniu zarezerwowany termin u specjalisty i zlecone badania. Jest w trakcie leczenia, urolog miał mu wypisać kolejną dawkę lekarstw.

- Skorzystałem z prywatnej wizyty za 80 złotych, bo musiałem mieć leki natychmiast - mówi mężczyzna. - Najbliższe terminy wizyt w innych poradniach, które mają kontrakty z NFZ, są za dwa-trzy miesiące.

Wioletta Jurczyk, właścicielka centrum św. Damiana, nie widzi problemu. Tłumaczy się, że to chwilowa przerwa w pracy, gdyż pilnie musiała zmienić lokalizację placówki.

- Nie uciekłam z dokumentacją chorych - uspokaja. - W najbliższych dniach załatwię formalności. Prawdopodobnie będziemy przyjmować pacjentów przy ulicy Batorego.

Dyrekcja małopolskiego NFZ w trybie pilnym wszczęła postępowanie w sorawie św. Damiana. Dla chorych, którzy zgłaszali problem, udało się znaleźć miejsca w innych poradniach. Do właścicieli Centrum św. Damiana urzędnicy wysłali wezwanie do wznowienia realizacji świadczeń, pod rygorem rozwiązania umowy.

Jolanta Pulchna, rzeczniczka małopolskiego oddziału NFZ, wyjaśnia, że zgodnie z przepisami placówka planująca przerwę, w czasie której nie przyjmuje chorych, powinna zgłosić to do NFZ z co najmniej 30-dniowym wyprzedzeniem i uzyskać zgodę dyrektora Funduszu. Tymczasem pismo z informacją, że od 2 grudnia nastąpiła przerwa w udzielaniu świadczeń, wpłynęło... 11 grudnia.
- Co oczywiste, należy poinformować też o sytuacji pacjentów, jednocześnie zapewniając im kontynuację leczenia - zaznacza Pulchna. Tego w przypadku Centrum św. Damiana zabrakło.

Sprawa w sądzie

To nie pierwsze problemy z Centrum św. Damiana. W 2011 r. placówce udało się otworzyć pierwszy prywatny oddział onkologii w Małopolsce i podpisać kontakt z Narodowym Funduszem Zdrowia na 377 tys. zł. Po niecałym roku działalności zaczęły się kłopoty. NFZ wypowiedział kontraktu na chemioterapię z powodu nieprawidłowości w jego realizacji. Najważniejszą kwestią, która ostatecznie zaważyła na podjęciu tej decyzji, było odsyłanie pacjentów w trakcie rozpoczętego cyklu chemioterapii. W odpowiedzi centrum św. Damiana pozwało do sądu małopolski NFZ, jego dyrektora i rzecznika prasowego za naruszenie dóbr osobistych. Zdaniem zarządu spółki, pozwani naruszyli dobre imię placówki i narazili firmę na utratę zaufania niezbędnego do dalszego prowadzenia działalności medycznej.

Proces trwa, a Centrum św. Damiana ma dalej ważny kontrakt na prowadzenie poradni onkologicznej i urologicznej.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska