Pacjenci nie wiedzą, czy Centrum św. Damiana zamknięto na zawsze, czy tylko na chwilę; czy mają szukać innej poradni i lekarza; a może jednak wizyty odbędą się, ale w takim razie - kiedy i gdzie. W najgorszej sytuacji są chorzy onkologiczni, którzy są w trakcie leczenia i kończą się im leki. Sprawą zajęli się kontrolerzy Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie kryją, że również są skonsternowani, bo zamykanie poradni z dnia na dzień bez powiadomienia pacjentów to precedens w Małopolsce.
Jeszcze w listopadzie centrum św. Damiana otrzymało aneks przedłużający umowę NFZ na poradnię onkologiczną i urologiczną na kolejny rok. Kwota aneksu wynosi 250 tys. zł (w tym roku - 260 tys.).
Pacjenci na lodzie
Pani Marta (nazwisko do wiadomości redakcji) od 15 lat zmaga się z rakiem, ma amputowaną jedną pierś. Co trzy miesiące zgłasza się na badania, żeby sprawdzić, czy nie wznawia się choroba. U "św. Damiana" była umówiona na kolejną mammografię.
- A teraz zostałam na lodzie - rozkłada ręce kobieta. - Muszę szukać nowej placówki lub innego lekarza. Czuję się zniesmaczona. Nie zostawia się tak chorych.
To nie koniec kłopotów pani Marty. Żeby kontynuować badania i ewentualne leczenie w innej poradni, musi mieć swoją dokumentację medyczną. A ta jest schowana w gablotce za zamkniętymi - nie wiadomo na jak długo - drzwiami centrum.
- Nie mogę jej odzyskać. Próbowałam się skontaktować z właścicielami ośrodka, ale bezskutecznie - kwituje.
Pan Jan też zmartwił się nie na żarty, gdy pocałował klamkę przychodni przy Garncarskiej. Miał w grudniu zarezerwowany termin u specjalisty i zlecone badania. Jest w trakcie leczenia, urolog miał mu wypisać kolejną dawkę lekarstw.
- Skorzystałem z prywatnej wizyty za 80 złotych, bo musiałem mieć leki natychmiast - mówi mężczyzna. - Najbliższe terminy wizyt w innych poradniach, które mają kontrakty z NFZ, są za dwa-trzy miesiące.
Wioletta Jurczyk, właścicielka centrum św. Damiana, nie widzi problemu. Tłumaczy się, że to chwilowa przerwa w pracy, gdyż pilnie musiała zmienić lokalizację placówki.
- Nie uciekłam z dokumentacją chorych - uspokaja. - W najbliższych dniach załatwię formalności. Prawdopodobnie będziemy przyjmować pacjentów przy ulicy Batorego.
Dyrekcja małopolskiego NFZ w trybie pilnym wszczęła postępowanie w sorawie św. Damiana. Dla chorych, którzy zgłaszali problem, udało się znaleźć miejsca w innych poradniach. Do właścicieli Centrum św. Damiana urzędnicy wysłali wezwanie do wznowienia realizacji świadczeń, pod rygorem rozwiązania umowy.
Jolanta Pulchna, rzeczniczka małopolskiego oddziału NFZ, wyjaśnia, że zgodnie z przepisami placówka planująca przerwę, w czasie której nie przyjmuje chorych, powinna zgłosić to do NFZ z co najmniej 30-dniowym wyprzedzeniem i uzyskać zgodę dyrektora Funduszu. Tymczasem pismo z informacją, że od 2 grudnia nastąpiła przerwa w udzielaniu świadczeń, wpłynęło... 11 grudnia.
- Co oczywiste, należy poinformować też o sytuacji pacjentów, jednocześnie zapewniając im kontynuację leczenia - zaznacza Pulchna. Tego w przypadku Centrum św. Damiana zabrakło.
Sprawa w sądzie
To nie pierwsze problemy z Centrum św. Damiana. W 2011 r. placówce udało się otworzyć pierwszy prywatny oddział onkologii w Małopolsce i podpisać kontakt z Narodowym Funduszem Zdrowia na 377 tys. zł. Po niecałym roku działalności zaczęły się kłopoty. NFZ wypowiedział kontraktu na chemioterapię z powodu nieprawidłowości w jego realizacji. Najważniejszą kwestią, która ostatecznie zaważyła na podjęciu tej decyzji, było odsyłanie pacjentów w trakcie rozpoczętego cyklu chemioterapii. W odpowiedzi centrum św. Damiana pozwało do sądu małopolski NFZ, jego dyrektora i rzecznika prasowego za naruszenie dóbr osobistych. Zdaniem zarządu spółki, pozwani naruszyli dobre imię placówki i narazili firmę na utratę zaufania niezbędnego do dalszego prowadzenia działalności medycznej.
Proces trwa, a Centrum św. Damiana ma dalej ważny kontrakt na prowadzenie poradni onkologicznej i urologicznej.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+