Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: demonstrowali przeciwko przemocy z maczetą, zgarnęła ich policja

Magdalena Stokłosa
Demonstracja przed prokuraturą.
Demonstracja przed prokuraturą. fot. Anna Kaczmarz
Choć mieli ze sobą noże, maczetę i siekierę, zapewniają, że ich zamiary były pokojowe. Działacze młodzieżówki Solidarnej Polski zorganizowali happening pod prokuraturą w Krakowie. Wytykali bezradność władz wobec aktów przemocy, do których dochodzi w mieście. Zaraz po pikiecie młodzi politycy zostali odwiezieni na komisariat, bo... wymachiwali maczetą.

Pięcioro działaczy Klubu Młodych SP zebrało się we wtorek pod siedzibą krakowskiej prokuratury. Mieli ze sobą niebezpieczne narzędzia, transparenty, a na twarzach znaki wojenne.

- Chcieliśmy zwrócić uwagę na bezczynność policji i prokuratury - wyjaśnia Barbara Łącka, prezes Klubu Młodych SP. - Maczety i noże miały symbolizować panujące ostatnio w Krakowie prawo dżungli - dodaje.

Jak relacjonuje Łącka, kiedy happening dobiegł końca, do jego uczestników podeszło czterech policjantów, którzy pilnują porządku w budynku prokuratury. - Zaczęli straszyć zatrzymaniem na 24 lub 48 godzin, w końcu wezwali funkcjonariuszy z komendy miejskiej - twierdzi działaczka młodzieżówki.

Na miejsce podjechały trzy radiowozy: dwie furgonetki i osobówka. Pięć osób rozlokowano w autach i odwieziono na komisariat przy ul. Lubicz, wcześniej pozbawiając ich niebezpiecznych narzędzi oraz telefonów komórkowych.

- Nie wiedzieliśmy, co robić - mówi Łącka. Dodaje, że chciała się dowiedzieć, za co została zatrzymana, ale funkcjonariusze powiedzieli jej jedynie, że to nie jest zatrzymanie. - Bo działanie policji nie było zatrzymaniem, a tylko doprowadzeniem na komisariat w celu m.in. sporządzenia dokumentacji - tłumaczy "Krakowskiej" nadkom. Artur Kasicki, komendant z komisariatu przy ul. Lubicz. Dodaje, że uczestnicy happeningu zostali zabrani do radiowozu, bo posiadali niebezpieczne przedmioty. - Sporządzony został protokół zatrzymania siedmiu noży, siekiery i maczety - mówi.

W podobnym tonie wypowiada się rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak. Tłumaczy, że przewiezienie na komisariat działaczy młodzieżówki miało na celu "zaoszczędzenie im dyskomfortu". - W takiej sytuacji do wypełnienia jest dużo papierów, jak chociażby protokoły przejęcia przedmiotów. To wszystko trwa - mówi Nowak. - Policjanci nie chcieli robić tego w miejscu publicznym - dodaje.

Jak tłumaczy rzecznik, sprawa ewentualnych zarzutów wobec działaczy młodzieżówki nie jest przesądzona. Mogliby zostać oskarżeni na podstawie art. 50a kodeksu wykroczeń, który mówi o posiadaniu w miejscu publicznym niebezpiecznych narzędzi. Przepis precyzuje jednak, że posiadacz narzędzia musi wykazywać zamiar jego użycia w celu popełnienia przestępstwa. - Tutaj sprawa jest dyskusyjna, dlatego musimy wszystko przeanalizować - mówi Nowak.

Tymczasem Barbara Łącka twierdzi, że komendant proponował, by sprawę zamknąć już na komisariacie. - Powiedział, że jeżeli nikt się nie dowie o tym, co nas spotkało, to nie dostaniemy zarzutów. Komendant Kasicki mówi, że to nieprawda. - Osoby te zostały poinformowane o podstawach prawnych i możliwościach zakończenia tej sprawy. Być może zostałem żle zrozumiany - mówi Kasicki.

Za wykroczenie grozi areszt, ograniczenie wolności lub grzywna.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska