Czytaj także: Przed sąd za rozbój w Nowej Hucie. "Oddasz laptop po dobroci czy ci wp... w ryj?"
Chłopak musiał zmienić szkołę, wpadł w depresję, bał się wychodzić z domu. Grozi mu poprawczak, a rodzicom nawet utrata praw rodzicielskich.
Dom jakich wiele
Krzysiek ma ciężko pracującego ojca, troskliwą mamę zajmującą się domem i wpatrzonego w niego 3-letniego brata. Miał jeszcze cztery koty i dwa psy. Dwa znalezione kocięta sam przyniósł do domu. - Nie maltretował naszych zwierząt - zaklina się matka. - Jestem cały czas w domu, wiedziałabym coś o tym. Nie okazywał im może wielkich uczuć. Jak każdy nastolatek buntował się, że musi wyjść z psami na spacer, ale nigdy, przenigdy nie zrobił im krzywdy!
Matka zarzeka się, że syn musiał wymyślić rzucanie kotem o ścianę, gdy obaj z bratem byli chorzy, a ona na chwilę wyszła z domu po zakupy. - Gdy policja pokazała nam film, nie mogliśmy uwierzyć, że Krzysiek robi to własnemu kotu - mówi ojciec. - Myślałem, że gówniarza rozszarpię. Dobrze, że funkcjonariusze mnie powstrzymali.
Chłopak jednak nie bardzo rozumiał, dlaczego nagle wpadła policja, zabrała go do komisariatu, grozi mu poprawczak, rodzice są wściekli i zrobił się szum medialny. Przecież gdy filmik pokazał się w sieci, w szkole koledzy traktowali go jak bohatera.
Szkoła życia
- Do niego początkowo nie docierało, że zrobił coś złego - tłumaczy matka. - Przestraszył się dopiero, gdy w szkole zaczęło się niedobrze dziać. Po całej aferze chłopak zamknął się w sobie, wpadł w depresję. Trzeba było szukać pomocy psychiatry i psychologa. - On zaczął się strasznie wstydzić tego, co zrobił - mówi ojciec Krzyśka.
Kiedy pewnego dnia 16-latek wrócił do domu z wyłamanymi zębami i rozwaloną wargą, powiedział tylko, że dostał za kota i że mu się należało. Nie zdradził, kto go pobił. - Postanowiliśmy zrobić wszystko, aby Krzysztof rozumiał, czym się różni dobro od zła - mówi ojciec chłopaka. - Ponieważ czytaliśmy o resocjalizacji więźniów w schroniskach dla zwierząt, postanowiliśmy znaleźć miejsce, gdzie mógłby pracować. W Krakowie nikt się nie zgodził. Z pomocą przyszła nam dopiero fundacja "SOS dla zwierząt" w Katowicach.
Już od pięciu miesięcy Krzysiek jeździ tam co tydzień. Przylgnął do zwierząt, zwłaszcza tych najbardziej pokiereszowanych przez ludzi. - Byłem strasznie głupi. Żałuję, że zrobiłem coś takiego kotu, który mi ufał. Zrozumiałem, że czuł ból - kaja się. - Nigdy w życiu już bym czegoś takiego nie zrobił - zapewnia.
To był incydent?
Aneta Motak, prezes fundacji "SOS dla zwierząt", przyznaje, że trochę się bała, jak chłopak będzie się zachowywał w przytulisku. Uznała jednak, że trzeba dać mu szansę. Ośrodek jest monitorowany, więc był podgląd poczynań Krzyśka.
Teraz pani prezes jest zadowolona z jego pracy. - Chcę wierzyć, że to, co Krzysiek zrobił ze swoim kotem, to musiał być incydent - stwierdza i dodaje, że przez kilka miesięcy pracy w ośrodku chłopak bardzo się zmienił. - Nie tylko pomaga nam przy koniach, kotach i psach w przytulisku, ale także jeździ na interwencje. Bardzo przeżywa, gdy widzi maltretowane zwierzę. Z całego serca chce pomóc. Nie sądzę, aby mógł to robić na pokaz - stwierdza.
Kraków podzielony
W przemianę chłopaka nie bardzo chcą jednak uwierzyć działacze Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Przypominają, że ciągle trwa proces o maltretowanie kota. - Z naszego doświadczenia wynika, że nawet osoby przez sąd kierowane za znęcanie się nad zwierzętami na resocjalizację w schronisku nie zmieniają swojego postępowania - zauważa Dorota Dąbrowska, pełnomocnik KTOZ.
Inspektorzy twardo stoją więc na stanowisku, że nie należy zwracać rodzinie odebranych zwierząt. Wychodzą z założenia, że jeśli jedno z nich było maltretowane, podobny los może spotkać lub spotykał także pozostałe. - Naszym obowiązkiem jest pomoc zwierzętom - mówi Dąbrowska.
Policja i prokuratura umorzyły jednak postępowanie w sprawie znęcania się nad pozostałymi zwierzętami, co podejrzewał KTOZ. Nie znalazły na to żadnych dowodów.
Także Urząd Miasta Krakowa zadecydował, że zwierzęta powinny wrócić do właścicieli. - Pierwsza obdukcja nie wykazała ani u kotów, ani u psów śladów znęcania - mówi Ewa Olszowska-Dej, p.o. dyrektora Wydziału Kształtowania Środowiska UMK. KTOZ odwołał się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które zwróciło urzędowi sprawę do ponownego rozpatrzenia. Decyzji o losie zwierząt można się spodziewać na początku września. O losie chłopaka i rodziny jesienią zadecyduje sąd. Imię 16-latka zostało zmienione. Nazwiska nie ujawniamy na prośbę rodziców.
Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!
Głosuj na najlepsze schronisko Małopolski
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!