Kobieta trafiła do szpitala w Krakowie w 21. tygodniu ciąży. Lekarze musieli przyznać wówczas, że nie da jej się uratować. Jak wyjaśnia profesor Hubert Huras, kierownik oddziału położnictwa i perinatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w tym przypadku doszło do śmierci mózgu.
- Natomiast organizm cały czas funkcjonował, oczywiście z pomocą lekarzy - dodaje. - Daliśmy temu dziecku szansę, aby mogło się rozwijać wewnątrzmacicznie, pomimo że jego matka już fizycznie nie żyła - podkreśla prof. Huras.
Profesor Ryszard Lauterbach zaznacza dodatkowo, że dziadkowie dziewczynki nad nią czuwali, śpiewali jej kołysanki i mówili do brzucha. - Dzięki temu bodźce głosowe były dostarczane w odpowiedniej ilości - mówi.
Decyzję o cesarskim cięciu lekarze podjęli po 56 dniach od śmierci matki dziecka. Dziewczynka w momencie przyjścia na świat ważyła 1250 gramów. Po porodzie trafiła pod opiekę neonatologów. Po kilku miesiącach dziecko opuściło szpital. Jest już w domu.
Ta niesamowita historia wyszła na jaw po tym, jak wczoraj ogłoszono, że w czeskim Brnie po 117 dniach od śmierci matki przyszła na świat dziewczynka. Jej mama w 15. tygodniu ciąży przeszła udar. Po tym stwierdzono śmierć jej mózgu.
Mąż kobiety nalegał jednak, aby doprowadzić do narodzin dziecka - to się powiodło. Dzięki temu padł absolutny rekord. Nigdy wcześniej nie udało się tak długo podtrzymać funkcji życiowych zmarłej kobiety w ciąży - pisze Reuters.
CZYTAJ TAKŻE: Oddział cudów i kruchych żyć
- Zdjęcia Krakowa przed II wojną światową. Tak wyglądało życie codzienne mieszkańców
- Ohydztwa, które kazali nam jeść w dzieciństwie. Pamiętacie?
- Szkieletor zmieni się nie do poznania [ZDJĘCIA]
- Imponująca budowa zakopianki, wkrótce nią pojedziemy!
- W te miejsca polecisz z Krakowa za mniej niż 100 zł
- Kolejki do lekarzy. Tyle poczekasz na wizytę, badanie i operacje w Małopolsce
