Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków i Małopolska: wniosków o pomoc jest już prawie tyle, ile firm!

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Prawie 98 tysięcy przedsiębiorców spośród 142 tys. zarejestrowanych w Krakowie złożyło w kwietniu do miejscowego ZUS wniosek o wsparcie w związku z dotkliwymi stratami poniesionymi przez pandemię i ograniczenia działalności. Równocześnie Grodzki Urząd Pracy został zasypany prośbami o kryzysowe pożyczki (5 tys. zł) dla mikrofirm: w zaledwie dwa tygodnie wpłynęło ich prawie 37 tysięcy, a urząd spodziewa się podwojenia tej liczby. Kilkadziesiąt tysięcy krakowskich firm zwróciło się także o pomoc do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, a ponad 60 tysięcy chce skorzystać z tarczy małopolskiej…

FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek

W skali regionu sytuacja jest podobna: wnioski o pomoc złożyli już niemal wszyscy uprawnieni z branż najbardziej dotkniętych przez koronakryzys (turystycznej, transportowej, eventowej, gastronomicznej, hotelarskiej, usługowej…), a teraz składają je kolejni – bo załamanie nastąpiło także w przemyśle, handlu i usługach, które dotąd jeszcze jakoś sobie radziły. To pokazuje, że skala problemów, w jakich znalazły się krakowskie i małopolskie przedsiębiorstwa, jest niespotykana w historii.

- Zamrożenie gospodarki przynosi dotkliwe straty i powoduje masowe pogorszenie kondycji firm, zwolnienia pracowników i/lub obniżanie wynagrodzeń. Coraz więcej firm boi się, że może sobie nie poradzić, jeśli zamrożenie gospodarki potrwa dłużej – komentuje Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan.

Na „Liczniku strat COVID-19”, uruchomionym 16 marca przez organizacje gospodarcze, wyświetliła się 6 maja wieczorem szokująca suma 110 mld złotych. To równowartość wydatków budżetu państwa za pięć miesięcy! Polscy przedsiębiorcy tracą codziennie kolejne 2 mld zł.

W Krakowie i Małopolsce te straty są wyjątkowo dotkliwe, bo w najgłębszym kryzysie znalazły się branże będące dotąd kołem zamachowym niemal całej gospodarki. Z ankiety Lewiatana wynika, że 5 procent przedsiębiorców już zamyka firmy, a 43 procent wytrzyma jeszcze najwyżej miesiąc, dwa, bo błyskawicznie kończą im się oszczędności zaangażowane w ratowanie biznesu i miejsc pracy. Tylko co piąta firma deklaruje, że jest w stanie przetrwać do jesieni. Będzie się to jednak wiązać ze zwolnieniami pracowników.

Urzędy pracy notują od połowy marca stały wzrost napływu bezrobotnych. - Średnia dzienna liczba osób rejestrujących się w kwietniu 2020 roku wyniosła 61 osób – informuje Magdalena Krzyk z Grodzkiego Urzędu Pracy w Krakowie. A bywały takie dni, zwłaszcza pod koniec marca i na początku kwietnia, gdy zgłaszało się ponad 100 osób. Przed epidemią rejestrowało się kilka, góra kilkanaście osób dziennie.

Jacek Pająk, wicedyrektor krakowskiego GUP, podkreśla, że choć ten wzrost już niepokoi – to wydaje się igraszką w porównaniu z tym, co może się stać za kilka miesięcy. W pośredniakach nie pojawili się bowiem dotąd ci, którzy stracili zatrudnienie pod koniec marca i z końcem kwietnia; większość z nich ma trzymiesięczne okresy wypowiedzenia, więc fala nowych bezrobotnych może wezbrać latem.

- Ponadto większość krakowskich przedsiębiorców postanowiło jednak zawalczyć o zachowanie miejsc pracy w oczekiwaniu na pomoc z tarczy antykryzysowej. Dziś część z nich widzi już, że się na tę pomoc nie załapie, inni wyliczyli, że ta pomoc będzie zbyt mała, by ocalić całe załogi – opisuje wiceszef GUP.

Sytuacja na rynku pracy zależy w znacznej mierze od tego, jak zachowają się duzi pracodawcy (od 250 pracowników wzwyż), którzy też są od tygodni rujnowani przez kryzys. Pierwsze państwowe tarcze nie przewidywały dla nich realnej pomocy, najnowsza – tarcza finansowa PFR – opiewa w przypadku dużych na 25 mld zł w skali kraju. To może być kropla w morzu potrzeb. Co gorsza, wciąż nie wiadomo, kiedy i na jakich dokładnie zasadach będzie można uzyskać to wsparcie.

„Uruchomienie programu Tarcza Finansowa PFR dla dużych firm uzależnione jest od uzyskania jego notyfikacji przez Komisję Europejską. Przyjmowanie wniosków rozpocznie się w ciągu kolejnych kilku dni. Zastrzegamy, że niektóre zapisy w programie mogą ulec zmianie lub zostać doprecyzowane” – czytamy w komunikacie Polskiego Funduszu Rozwoju.

Problem w tym, że duże, budowane z mozołem od lat polskie firmy rodzinne, jak krakowska Gastromall Group (m.in. popularne restauracje Olimp), nie mają już pieniędzy na kolejne dni funkcjonowania, nie mówiąc o tygodniach czy miesiącach. Utraciły prawie 100 proc. przychodów, a ponoszą wielomilionowe koszty czynszów i utrzymania setek pracowników. Państwowa pomoc jest im równie potrzebna, jak przedsiębiorcom mikro, małym i średnim (MŚP). Inaczej zwolnią ludzi, a armagedon obejmie też tysiące kontrahentów i dostawców oraz ich pracowników.

Jak wynika z danych krakowskiego ZUS, w kwietniu miejscowi MŚP złożyli prawie 98 tys. wniosków o wsparcie. Przytłaczająca większość z poprosiła o całkowite zwolnienie z opłacania składek. Codziennie przybywa w mieście od 2 do 3 tysięcy wniosków. Podobna liczba wpływa do GUP...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków i Małopolska: wniosków o pomoc jest już prawie tyle, ile firm! - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska