To projekt dzielnicowy, który miał dostarczyć Staremu Miastu dodatkową atrakcję - zarówno dla mieszkańców, jak i turystów. Autorzy projektu wskazywali, że w przeszłości już sadzawka ta była zarybiana.
"Uważam, że powinniśmy wrócić do tej tradycji z uwagi na korzyści, jakie przyniesie. Mieszkańcy Krakowa mają mało kontaktu z naturą, ograniczają się głównie do przemierzania Plant w drodze do pracy czy szkoły lub na odwrót, a dlaczego się nie zatrzymać?" - czytamy w opisie projektu.
Pomysłodawcy przekonywali, że mogliby w to miejsce przychodzić dziadkowie z wnukami, matki z dziećmi, całe rodziny, by przyglądać się rybkom, może nakarmić, dowiedzieć się jaki to gatunek, skąd pochodzi itp. Dodawali, że w największych miastach europejskich można znaleźć zarybione stawy.
Koszt całego projektu (zakup ryb, przygotowanie tabliczek, przygotowanie sadzawki) to 4 tys. złotych.
WIDEO: Krótki wywiad: Radny Andrzej Hawranek (PO) mówi o idealnym systemie obsadzania stanowisk
