Pani Magda, nasza Czytelniczka, w czwartek 11 czerwca jechała autobusem linii 115. - To był kurs o godz. 19.08 z Uniwersytetu Rolniczego. Podjechał autobus starego typu. Chciałam przejechać tylko trzy przystanki do Dworca Głównego i kupić w automacie bilet 20-minutowy. Automatu jednak nie było - opowiada.
Podeszła więc do kierowcy, by kupić bilet godzinny (bo tylko taki mają w sprzedaży). Miała ze sobą banknot 20 złotych.
- Kierowca powiedział mi, że nie ma wydać i nawet nie mógłby tego zrobić, bo takie są wewnętrzne ustalenia MPK. Wyciągnęłam więc drobne, w sumie 5 złotych. Kiedy położyłam je w okienku, kierowca stwierdził, że nie przyjmie tych pieniędzy - opowiada zirytowana pasażerka. - Powodem było to, że dałam mu w sumie kilka monet. A ostatnie 10 groszy, w nominałach po 5 i 1 grosz. Stwierdził, że tego nie przyjmie automat. Na moją uwagę, że przecież nie sprzedaje biletów z automatu, nie zareagował.
Powiedział tylko, że w regulaminie jest wyraźnie napisane, że pieniądze powinny być wyliczone. A przecież wyliczone to dokładna suma, taką właśnie mu chciałam dać! - dodaje pani Magda.
Zdenerwowana, poprosiła kierowcę o podanie przepisów, na podstawie których odmówił sprzedaży. Nie potrafił. - W końcu biletu nie kupiłam, więc to MPK straciło. Ale co by się stało, gdyby wsiadł kontroler? - pyta.
Marek Gancarczyk, rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego podkreśla, że żadne przepisy nie zabraniają przyjmowania drobnych pieniędzy. -Tłumaczenie kierowcy było absurdalne, powinien sprzedać bilet. Zgłosiłem już tę sprawę, będziemy ją wyjaśniać - podkreśla.