Na ulicy Miodowej, przy wyjeździe spod wiaduktu kolejowego, znajduje się znak oddzielający ścieżkę rowerową od jezdni. Stoi tuż przy wylocie tunelu. Miejsce jest bardzo wąskie, a znak dodatkowo ogranicza możliwość płynnego skrętu.
Mieszkańcy zwracają uwagę, że większe pojazdy nie mieszczą się tam i notorycznie najeżdżają na znak.
- Ten znak stoi na środku. Nie wiem, jak można było tak go ustawić, żeby busy i auta dostawcze nie miały jak przejechać - mówi pan Jan.
Ostatnio znak zniknął. Przejeżdżający tamtędy mieszkańcy już się ucieszyli, ale wkrótce stanął zupełnie nowy zamiennik. Po paru dniach został zdemontowany i położony obok. To dobitny sygnał, że zawadza. Urzędnicy upierali się, że został postawiony prawidłowo. Teraz być może zmienią zdanie.
- Nasi pracownicy pojadą tam i sprawdzą, jak to wygląda. Znak na pewno wróci na swoje miejsce, ale sprawdzimy, czy rzeczywiście jest ścinany przez samochody wyjeżdżające spod wiaduktu - mówi Michał Pyclik, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
Urzędnicy podejrzewają, że znak może być niszczony przez samochody parkujące w pobliżu. Stary był jednak przechylony w lewo, co wskazywało, że najeżdżały na niego auta jadące od strony Kazimierza.
- Wszystko ustalimy. Nie wykluczone, że znak zostanie przesunięty, jeśli będzie taka możliwość. Sprawdzimy to w ciągu kilku dni - mówi Michał Pyclik.